Był środek nocy, kiedy Draco obudził się z krzykiem na czwartym piętrze Szpitala Świętego Munga. Spocony rozejrzał się dookoła. Był sam. Nie do końca wiedział kogo spodziewał się ujrzeć. Przez ułamek sekundy liczył, że na krześle w rogu zastanie śpiącego ojca, który zestresowany godzinami czuwałby przy jego łóżku. Mężczyzna nie był pewien, czy tak naprawdę chciałby ujrzeć Lucjusza Malfoya pierwszy raz od kilku tygodni w takich okolicznościach. Jednak kiedy wczoraj, pierwszy raz odkąd wylądował w Świętym Mungu, udało mu się o własnych siłach przejść całe czwarte piętro, nie mógł pozbyć się tego malutkiego uczucia zawodu, że jego własny ojciec nie przyszedł sprawdzić jak czuje się jego jedyny syn. Nie miał wątpliwości, że na jego emocje miał wpływ widok wielu czarodziejów czuwających przy swoich chorych bliskich, których minął podczas swojej krótkiej przechadzki. Zawsze zdawał sobie sprawę jak ważna dla ojca była pozycja rodziny w społeczeństwie. Od tego ciągłego przebywania w towarzystwie Hermiony musiał stać się zbyt naiwny, skoro sądził, że Lucjusz byłby w stanie przeboleć reakcje mijanych po drodze czarodziejów aby chociaż raz odwiedzić Dracona.
Porównując ilość eliksirów znajdujących się na nocnej
szafce Hermiony, Draco doszedł do wniosku, że jest ona nadal w gorszym stanie
niż on sam. Z tego co udało mu się wyciągnąć od Pottera dowiedział się, że w
przeciwieństwie do niego kobieta nie potrafi samej przejść więcej niż kilku
kroków. Gdy Draco przyglądał się jej w tym momencie czuł potrzebę, aby tak jak wtedy,
kiedy byli pojmani, wziąć ją za rękę, przytulić i dodać otuchy. Zdziwił się na
tę myśl, obwinił o jej obecność w jego głowie podawane mu eliksiry oraz to, że uciekając z kopalni na pewno
mocno uderzył się w głowę i coś się stało z jego mózgiem. Kiedy po kilkunastu minutach poczuł się
senny powoli wstał i cicho zamknął za sobą drzwi.
~*~
- Wiesz coś więcej o stanie
Draco? – zapytała Hermiona, kiedy rankiem piątego dnia jej pobytu w Świętym Mungu Harry wszedł do jej pokoju. Auror nadal czuł się dziwnie słysząc
przyjaciółkę mówiącą o jej szkolnym wrogu po imieniu. Kiedy dobrał ich w parę
na potrzeby misji liczył, że ich relacja choć trochę mniej będzie przypominać
kłótnie rodem z placu zabaw, ale na pewno nie spodziewał się tak dużej zmiany.
- Dzisiaj rano, wbrew
zaleceniom Magomedyków, którzy chcieli, aby został na jeszcze jedną noc,
wypisał się i wrócił do siebie – odpowiedział Potter wymieniając zwiędłe kwiaty
w wazonie na nowe. – Jak ty się czujesz? Mogę coś tobie przynieść albo coś dla
ciebie zrobić?
- Z każdym dniem coraz lepiej
– ochrypłym głosem powiedziała Hermiona. Stwierdziła, że najlepiej będzie
szybko zmienić temat. Harry przestanie stresować się jej zdrowiem a ona sama
przestanie myśleć z żalem o tym, że ani razu nie odwiedził jej pewien wkurzający
blondyn. – Od tej całej bezczynności
wkrótce oszaleję. Na pewno spytałeś Chloe czy nie ma dla mnie jakiś dokumentów
do przejrzenia abym nie miała jeszcze większych zaległości gdy wrócę do pracy?
- Wszyscy z twojego
Departamentu zgodnie uznali, że póki jesteś na zwolnieniu lekarskim masz
zapomnieć o pracy. Oczywiście życzą szybkiego powrotu do zdrowia i nie mogą się
doczekać, kiedy za dwa tygodnie wrócisz do Ministerstwa. Od siebie dodam, że
gdyby to zależało tylko ode mnie, przedłużyłbym ci wolne jeszcze o tydzień. Zasłużyłaś
na porządny odpoczynek.
- Harry, przez sześć lat nauki
w Hogwarcie spędziłeś tyle czasu na Skrzydle Szpitalnym, że dobrze rozumiesz to,
że mam już dość tego ciągłego leżenia. Naprawdę szybciej wyzdrowieję, gdy dasz
mi coś do roboty. Może wreszcie się zgodzisz na to, abym mogła zacząć wypełniać
raporty z misji?
- Nie ma mowy, na razie o tym
nie myśl. Może za tydzień, gdy będziesz w lepszym stanie, rozważę danie ci tych
kartek i czegoś do pisania. Nie zapomnij, że gdy ty i Malfoy osobno wypełnicie
wszystkie dokumenty, konieczne będzie abyście dodatkowo wspólnie jeszcze raz
odtworzyli wszystko co widzieliście i słyszeliście będąc w kopalniach – gdy
tylko wypowiedział ostatnie słowo zdał sobie sprawę z popełnionego błędu. Mimo
z ciągłych zapewnień płynących ze strony Hermiony, dalej nie potrafiła poradzić
sobie ze wspomnieniami ostatnich wydarzeń. – To co miałem na myśli to nie
śpiesz się. Twoje dobre samopoczucie jest dla mnie najważniejsze.
~*~
Rozejrzał się po przedsionku i otrzepał płaszcz z
popiołu, który znalazł się na nim podczas podróży. Niezadowoleni z jego
wypisania się Magomedycy uznali, że teleportacja może być zbyt obciążająca dla
jego organizmu, więc jak miał już się z nimi żegnać to powinien chociaż
skorzystać z proszku Fiuu. Na pierwszy rzut oka posiadłość wyglądała dokładnie tak samo
jak w dniu, w którym spakowany aportował się z niej na dworzec King’s Cross,
gdzie razem z Hermioną rozpoczęli swoją misję. Na meblach nie było widać śladu
kurzu, podłogi były tak czyste, że aż widział w nich swoje odbicie. Skrzaty
domowe nie obijały się podczas jego nieobecności. Musiał jednak przyznać, że
odkąd za sprawą pewnej dobrze znanej mu czarownicy weszło prawo, które
nakazywało płacenie skrzatom za ich usługi, jeszcze bardziej przykładały się
one do swojej pracy.
Szkocka posiadłość była jedną z najstarszych należących
do jego rodziny, przy czym Draco lubił ją najbardziej i była ona najbliżej
tego, aby mógł nazywać ją domem. Przeprowadził się do niej tuż po
uniewinnieniu. Mimo upływu kilku lat nadal nie był w stanie przekroczyć progu
Malfoy Manor. Przez kilka pierwszych miesięcy rozważał podpalenie głównej rezydencji,
wciąż miał koszmary o tym co działo się w niej po tym, gdy otrzymał Mroczny
Znak. Już był bliski użycia Szatańskiej Pożogi, kiedy jakimś cudem Lucjusz
Malfoy został uniewinniony. W zrozumiały tylko dla niego sposób ojciec uznał,
że zachowa resztki godności wprowadzając się do niej z powrotem, jak gdyby
nigdy nic. Nikt oprócz Draco i Narcyzy nie zdawał sobie sprawy z tego jak
bardzo miesiące spędzone w Azkabanie wpłynęły na Lucjusza. Dla obcych mu ludzi
pozostał tym samym podlizującym się wszystkim tchórzem, ale najbliżsi musieli stwierdzić, że Lucjusz oszalał pozostając przy tym dobrym
aktorem. Oszukał sędziów tak jak za pierwszym razem, kiedy uniknął Azkabanu
wmawiając im, że był pod wpływem klątwy Imperius. A jedynym o czym potrafił
myśleć to jego własna reputacja.
Draco skierował pierwsze kroki w kierunku barku. Nie
powinien spożywać alkoholu, ponieważ nadal przyjmował eliksiry, ale wróciwszy
do pustego domu po samotnym pobycie w szpitalu uznał, że mało go obchodzą zalecenia Magomedyków. Nalał sobie szkockiej i ze szklanką
w ręku ruszył w kierunku gabinetu. Na biurku leżała sterta nieotwartych listów i kilka
większych paczek. Szybko pozbył się kilku, które nadawały się tylko do kosza.
Wśród pozostałych wypatrzył wiadomość od Pansy Parkinson. Chociaż nie
przyjaźnili się już tak bardzo jak w szkolnych czasach, wymieniali od czasu do
czasu listy. Draco lubił co jakiś czas usłyszeć od kogoś, dla kogo znak
znajdujący się na jego przedramieniu nie równał się końcu rozmowy. Czarownica
po wojnie przeprowadziła się do Paryża i wydawała się szczęśliwa. Z rok temu związała się z bogatym, francuskim
czarodziejem czystej krwi i najwidoczniej wkrótce planowali się pobrać. Od razu odpisał, że z
przyjemnością zjawi się na weselu a na pytanie czy przyjdzie z osobą
towarzyszącą jak zawsze odpowiedział, że nie.
~*~
Od wypisania ze Św. Munga minęły dwa tygodnie. Draco
spędził je głównie na wypełnianiu żmudnych raportów nadsyłanych co chwila z
Biura Aurorów. Na szczęście leżące przed nim papiery miały być już tymi
ostatnimi przeznaczonymi tylko dla niego. Kilka dni wcześniej Potter uprzedził
go, że gdy Hermiona wypełni swoją część, następną papierkową robotę będą
musieli wykonać wspólnie. Takie rozwiązanie nie było korzystne dla siedzącego
przy biurku mężczyzny. Do swojego planu na życie ostatnio dopisał nowy punkt –
unikanie Hermiony Granger za wszelką cenę. Stało za tym kilka powodów:
1)
Prześladował ją w Hogwarcie (według jego
psychoterapeutki Ellen miał wyrzuty sumienia z tego powodu i powinien ją
przeprosić, ale to nie było w jego stylu)
2)
Jego ciotka torturowała ją w jego domu
(tej kwestii Ellen nie wiedziała jak rozwiązać)
3)
W jakiś niezrozumiały sposób dodawali
sobie otuchy kiedy razem byli poddawali torturom (Ellen po usłyszeniu na czym
one polegały stwierdziła, że dobrze by mu zrobiło porozmawianie o nich z kimś,
kto przeszedł to samo, ale Draco planował z nikim innym nigdy więcej nie
poruszać tego tematu )
4)
Wszedł w nocy do jej pokoju w Św. Mungu i
patrzył jak śpi (mężczyzna dalej nie potrafił tego wytłumaczyć i była to jedyna
kwestia, w której zgadzał się z Ellen – nie wspominać
o tym Hermionie)
W sumie to rzadko kiedy
zgadzał się z Ellen, ale podobno była najlepsza i jej stawka była na tyle
wysoka, że był w stanie w to uwierzyć. Już miał zakończyć pracę na ten dzień i skierować
się w stronę barku, kiedy usłyszał stukanie w szybę. Nie rozpoznał sowy, która
przyniosła list.
Draco,
Piszę, aby poinformować Cię, że skończyłam wypełniać moją część dokumentów. Uważam, że na wspólną
część najlepiej byłoby umówić się na neutralnym gruncie. Moim zdaniem idealnie
nada się jakaś kawiarnia w Londynie. Jakie dni ci pasują?
Hermiona
Czarodziej zdziwił się na widok
swojego imienia, a nie nazwiska. Co prawda kilka razy zdarzyło zwrócić im się
do siebie po imieniu w celi, nie spodziewał się jednak kontynuowania tego na co
dzień. Dodatkowo za nic nie wiedział w jaki sposób ma się teraz wymigać od
spotkania.
~*~
- Harry pisze, że praktycznie wybłagał
u niego, abyśmy w jakiś sposób wypełnili wspólną cześć raportów oddzielnie.
Rozumiesz to Ginny? Co jest z nim nie tak?! Uważasz, że zrobił to tylko po to,
aby mnie zdenerwować? Bo jeśli tak to mu się kurde udało – wykrzyczała Hermiona
i opadła bezsilnie na kanapę w salonie jej rodzinnego domu. – Powiedz mi, czy
zrobiłam coś nie tak? Nie wiem, pisząc do niego pierwsza uraziłam jego dumę?
Może nie wiem, nie powinnam od razu proponować spotkania a najpierw zapytać się jak się czuje i co u niego słychać?
- Hermiona, natychmiast przestań!
Zaczynasz się nakręcać a Malfoy nie jest tego warty – próbowała uspokoić
przyjaciółkę Ginny. – Malfoy był dupkiem, jest dupkiem i zawsze będzie dupkiem.
Byłam pewna, że już dawno temu się z tym pogodziłaś. Zresztą czemu nie cieszysz
się z takiego obrotu sprawy? Nie musisz się z nim widzieć, patrzeć na niego.
Zamiast leżeć teraz na kanapie powinnaś skakać ze szczęścia! O co w takim razie
chodzi?
- Po prostu… - zawahała się. – Samej
nie wiem. Chyba liczyłam, że jak się z nim spotkam, porozmawiam, to jakoś
pomoże mi to uporać się ze wspomnieniami z tamtego miejsca – ostatnie słowa
wypowiedziała praktycznie szeptem.
- Och, chodź tutaj – Ginny szybko
usiadła obok Hermiony i przytuliła ją. – Mam nadzieję, że wiesz,
że zawsze jestem obok jakbyś potrzebowała kogoś do rozmowy – jak na razie nie
otworzyła się ona przed nikim. Tylko Harry, jako szef Aurorów, znał z jej
raportów szczegóły tego, co działo się w kopalniach, ale nie mógł wyjawić innym szczegółów. Ginny starała się więc jak
najbardziej uszanować decyzję przyjaciółki i nie naciskać wierząc, że nadejdzie
czas, gdy się przed nią otworzy.
- Oczywiście, że wiem Ginny. Nie wiem
jak bym sobie poradziła po tym wszystkim gdyby nie ty. Po prostu… - wzięła głęboki oddech.- Po prostu nie jestem gotowa. Wydaję mi
się, że najpierw muszę sobie wszystko to uporządkować w głowie, zanim będę w
stanie tobie o tym opowiedzieć.
- Jak to w ogóle było udawać żonę
Malfoya? Podziwiam cię, że udało ci się z nim wytrzymać dłużej niż jeden dzień
– wypowiedziała szybko przyjaciółka licząc, że tym pytaniem dowie się więcej o
misji
i jednocześnie poprawi Hermionie humor dając jej okazję do ponarzekania na
czarodzieja.
- Oj to było prawdziwe wyzwanie –
wyznała lżejszym tonem. -Pierwszego dnia dosłownie stoczyliśmy walkę na
poduszki o to, kto zajmie łóżko w sypialni… - przerwała, zamknęła na chwilę
oczy i po głębszym oddechu dodała: - Draco… Malfoy… On uratował mi życie. Z
każdego kierunku dobiegały jakieś huki, grzmoty… Ktoś celował we mnie różdżką,
byłam pewna że już po mnie, już otwierał usta aby wypowiedzieć… I wtedy nagle
padł na ziemię…. Draco tam stał – zaczęła dygotać i nie była w stanie powiedzieć więcej. Po jej bladej twarzy zaczęły ściekać łzy.
- Hej, wszystko w porządku. Jestem tuż
obok – Ginny ponownie mocno przytuliła przyjaciółkę.
- Prze.. Przepraszam – próbowała
dłońmi wytrzeć mokrą od łez twarz, ale bez rezultatu.- Nie wiem… nie wiem czemu
płaczę…
- Nie masz za co przepraszać, nawet
nie próbuj. Płacz tyle ile potrzebujesz.
~*~
Odetchnął
z ulgą, kiedy zaczął się pakować do wyjścia z Ministerstwa. Co prawda jeszcze
wczoraj nie mógł się doczekać pójścia do pracy, jednak nie spodziewał się, że
będzie mieć aż tyle zaległości. Rano na jego biurku piętrzył się stos papierów
do przejrzenia, ponieważ najwidoczniej jego dwaj współpracownicy, którzy
dzielili z nim pokój, nie garnęli się do pomocy podczas jego długiej
nieobecności. Powinien się tego spodziewać, nigdy nie byli zadowoleni z faktu,
iż pracują w tym samym pokoju co były śmierciożerca. Odniósł jednak wrażenie,
że ostatnimi czasy ich stosunki zaczęły się ocieplać. Musiał za to przyznać, że
rzucenie się w wir pracy pomogło mu oddalić myśli od spraw, których nie był
jeszcze gotowy przeanalizować. Był jednak padnięty, oczy już mu się zamykały i uśmiechał się pod nosem na myśl o pysznej kolacji, która czekała na niego w
domu, jak i wygodnym łóżku i długim, głębokim śnie.
Nagle
usłyszał, że na korytarzu prowadzącym do jego gabinetu powstało jakieś
zamieszanie. Szybko jednak ustało, był już pewien, że coś mu się przesłyszało, kiedy
rozległo się pukanie do drzwi i bez czekania na odpowiedź ktoś nacisnął klamkę i je otworzył. Tym kimś była
Hermiona Granger. Rozejrzał się po pokoju i zauważył, że nie tylko go
zamurowało. Ivan i Conrad patrzyli na czarodziejkę z niedowierzaniem.
- Malfoy – odchrząknęła.
- Granger – odpowiedział niepewnie,
wciąż nie rozumiejąc co się właśnie działo.
- Bądź gotowy za 10 min pod pomnikiem
przy wyjściu. Musimy porozmawiać – nie czekając na jego odpowiedź wyszła
zamykając za sobą drzwi.
- Czy tutaj, przed chwilą, to była Hermiona Granger? - wydukał Ivan, wciąż będąc z szoku. Draco nic mu nie odpowiedział wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała osoba, którą z całych sił chciał unikać i o której zdecydowanie nie chciał znowu myśleć.
~*~
Scena, gdy Draco patrzy na śpiącą Hermionę, jest dedykowana mojej przyjaciółce H, która dzieli ze mną niezdrową obsesję Zmierzchem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz