11 września 2014

Rozdział III

               * lekko edytowane 18.12.2020r. *

Szła ulicą w ręku trzymając parasolkę.  Od rana padało i nic nie zapowiadało, że ma się to zmienić. Po pięciu minutach cała przemoknięta doszła do celu. Na przeciwko niej znajdował się niedawno wybudowany blok. W oknie na trzecim piętrze widniał duży napis DO WYNAJĘCIA oraz był podany numer telefonu. Kobieta podeszła do domofonu i wcisnęła przycisk z odpowiednim numerem mieszkania. Gdy po chwili odblokował się zamek, przeszła przez furtkę i skierowała się w kierunku wejścia na klatkę schodową. Następnie znikła w środku budynku.


~*~


- Podsumujmy co na razie ustaliliśmy – postanowiła Ginny, która, nie mogąc usiedzieć w miejscu, od kilkunastu minut chodziła w te i we w te po salonie. Już od godziny wszyscy byli w domu zaginionej i jej ukochanego i próbowali zebrać wszystko razem i coś wymyśleć. Cała grupa była bardzo zmartwiona i wychodziła z siebie, aby znaleźć jak najlepsze rozwiązanie porwania szatynki.

- Hermiona zniknęła wczoraj po godzinie dziesiątej – zaczął Draco. – Na pewno maczał w tym palce mój ojciec – na samo wspomnienie o Malfoyu Seniorze poczuł obrzydzenie i na jego twarzy pojawił się grymas. Nieobecność jego ukochanej z każdą minutą coraz bardziej sprawiała, że czuł się za to wszystko odpowiedzialny. Gdyby nie on, nie groziłoby jej niebezpieczeństwo. Mógł wszystko inaczej rozegrać i siedzieliby teraz razem w salonie, szczęśliwi, że mają siebie nawzajem oraz planowaliby szczegóły wesela. - Nie wiemy dokładnie co jej zrobił. Możliwe, że ją porwał i przetrzymuje w którejś z naszych rezydencji. Równie dobrze może być trzymana gdzieś zagranicą.

- Wiesz, gdzie znajdują się wszystkie wasze posiadłości? – zapytał się blondyna Ron.

- O ile nie kupił lub wybudował sobie w ciągu ostatnich kilku lat nowej, to tak.

- Będziemy musieli je jak najszybciej przeszukać – stwierdził oczywisty fakt Wybraniec. – Ale jednocześnie musimy rozwiesić ogłoszenia na Pokątnej i innych czarodziejskich ulicach oraz dać również informację do Proroka Codziennego. Możliwe, że ktoś ją gdzieś zauważył.

- Musimy się rozdzielić – postanowiła pani Potter. – Draco, Ron, wy przeszukacie rezydencje. Ja i Harry zajmiemy się wszystkim związanym z Ministerstwem i ogłoszeniami o zaginięciu. 

Arystokrata i rudzielec zmierzyli się wzrokiem. Mimo tego, że w kiedy młody Malfoy związał się z Granger i ta zmusiła ich, by chociaż spróbowali się lepiej poznać, nigdy nie pałali do siebie większą sympatią. Jednak teraz liczyło się odnalezienie Hermiony, więc osobiste odczucia zeszły na dalszy plan. Oboje byli wstanie zrobić wszystko, aby szatynka ponownie była bezpieczna.

- Najważniejsze będzie dostanie się do Malfoy Manor – stwierdził blondyn. – Jednak nie wiem, czy uda mi się tam dostać tak łatwo jak ostatnio. Mimo, że również jestem ich właścicielem, ojciec już jakiś czas temu zakazał skrzatom wykonywania moich poleceń. Dlatego podanie mu potajemnie Veritaserum odpada. Zawsze na wszelki wypadek najpierw daje im trochę jedzenia i picia, aby się upewnić, że wszystko jest w porządku i czy aby nie jest zatrute. Dodatkowo wie, że jestem na niego wściekły – podsumował Draco i był na siebie coraz bardziej zły, że tak łatwo wyszedł ze swojego rodzinnego ”domu”. Czuł, że powinien tam dłużej zostać i jeszcze wyciągnąć coś więcej od Lucjusza. Postąpił jak idiota. 

- Słyszałem, że za dwa dni Amanda Zabini, matka Blaise’a, organizuje duże przyjęcie, na które zaprasza większość arystokracji – powiedział brunet. - Jak sądzisz, twój ojciec pojawi się na nim?

Gdy blondyn usłyszał imię swojego zmarłego przyjaciela zamyślił się na chwilę. Mimo, że zaczęli częściej rozmawiać ze sobą dopiero w szóstej klasie, Blaise był jedną z nielicznych osób które mogły stwierdzić, że znają prawdziwego Draco Malfoya . Oddał on nawet za niego życie, kiedy oboje postanowili przejść na dobrą stronę w ostatnim etapie Bitwy o Hogwart. Dla śmierciożerców stali się oni wtedy jednymi z głównych celi. Wtedy to Zabini popchnął blondyna na ziemie jednocześnie dostając niewybaczalnym zaklęciem. Dopiero pytanie Pottera wyrwało Dracona ze wspominania ofiary przyjaciela.

- Znając mojego ojca, nie przegapiłby on okazji, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony – odpowiedział młody Malfoy. – Udamy się więc wtedy do Malfoy Manor . Dzisiaj wybierzemy się do Dorstet, znajduje się tam jedna z letnich rezydencji. Pojutrze możemy udać się do Hampshire.


~*~


- Uda nam się ją przeszukać w jeden dzień? – zapytał Ron, któremu aż szczęka opadła kiedy zobaczył ogromną rezydencję rodu Malfoy w Dorstet.

- Oczywiście. Znam ją prawie jak własną kieszeń. Spędzałem tu prawie co roku połowę wakacji – odparł Draco i myślami powrócił do czasów, kiedy nie musiał przejmować się tym, po której stronie stanąć i czy uda mu się wykonać zlecone mu przez Voldemorta.  Mimo, że Malfoyowie nie byli wzorem kochającej się rodziny, matce zawsze zależało na jego dobru i ojcu, na jakiś swój pokrętny sposób, również. Pamiętał, jak na małych miotłach razem z Teodorem Nottem, latali nad otaczającymi posiadłość łąkami i ich największym problemem było złapanie znicza przed kolacją. I troskę w oczach matki kiedy na jego policzku zobaczyła nawet niewielkie zadrapanie. Chociaż starał się tego nie okazywać, bardzo bolała go śmierć Narcyzy. Co tydzień udawał się na jej grób, który znajdował się właśnie tu, w Dorstet, w jej ulubionej rezydencji. Często, mimo że nie słyszał odpowiedzi, mówił jej co się dzieje w jego życiu i miał wrażenie, że matka go słyszy i wysłuchuje. 

- Jesteś tam? – zapytał rudzielec wyrywając blondyna z rozmyślań. – Nie mamy na to nieskończonej ilości czasu.

- Masz rację – odpowiedział Draco i w myślach był na siebie zły za tę chwilę słabości. Najważniejsze było znalezienie Hermiony. 

Na początku skierowali się do piwnicy. Była ona naprawdę ogromna. Panował w niej półmrok, kamienne ściany, podłoga i sufit powodowały, że panował tam ponury nastrój. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi wyciągnęli różdżki i rozświetlili pomieszczenia. Do każdego wchodzili razem, ponieważ w większości znajdowały się dodatkowo ukryte zakamarki i przejścia. Ron musiał przyznać, że bez pomocy Dracona nigdy nie znalazłby przynajmniej połowy pomieszczeń w których mogła być przetrzymywana Hermiona. Oczywiście na samym początku, rzucił zaklęcie ujawniające, czy w budynku znajdują się jakieś żywe osoby, ale młody Malfoy wyjaśnił mu, że prawdopodobnie zostały rzucone tu specjalne czary blokujące właśnie takie zaklęcia. Byli więc zmuszeni przeszukiwać całą rezydencje, pokój po pokoju. 

Jednak po prawie całym dniu spędzonym na przeczesywaniu rezydencji nie znaleźli ani śladu obecności Hermiony. Coraz bardziej bali się o szatynkę. Kiedy wyszli z ogromnej posiadłości i już mieli się teleportować, Draco powiedział, że musi coś jeszcze załatwić i zawrócił w stronę budynku. Po chwili usłyszał charakterystyczny trzask teleportacji. Jednak blondyn nie wszedł ponownie do letniej rezydencji, ale skierował się do znajdującego się za nią dużego ogrodu, który kiedyś robił ogromne wrażenie na gościach a teraz coraz bardziej się zarastał. Był on bowiem ulubionym miejscem Narcyzy, ale po jej śmierci nie miał już kto o niego dbać. Oczywiście Draco w wolnych chwilach próbował się nim zajmować, ale rośliny oprócz zaklęć potrzebowały również włożonego w nie serca. 

Kiedy blondyn doszedł do końca ogrodu ujrzał przed sobą otoczony narcyzami marmurowy nagrobek. Był on prosty, skromny, czyli taki jaki chciała jego matka. Również pogrzeb był kameralny. Tylko najbliżsi krewni i znajomi. Przypomniał sobie jak wszyscy składali jemu i ojcu kondolencje a on mając łzy w oczach tylko kiwał głową, ponieważ bał się, że gdy się odezwie jego głos się załamie. Stracił własną matkę, najbliższą mu osobę. Jedyną na której naprawdę mu zależało. 

Pół roku po Bitwie o Hogwart Narcyza zachorowała na śmiertelną, nieznaną przez magomedyków chorobę. Przez pół roku leżała w łóżku a Draco większość tego czasu spędził przy niej. Nie chciał aby była sama, ponieważ ojciec większość dnia spędzał na odbudowywaniu własnej reputacji a do żony przychodził tylko wieczorem. Na kilka tygodni przed śmierci, matka blondyna chciała przenieść się do letniej rezydencji w Dorstet, ponieważ była otoczona malowniczymi łąkami i  zawsze działała na nią kojąco i uspakajająco. Wybrała sobie pokój z kierunkiem na południe, aby móc w dowolnym momencie patrzeć na swój wspaniały ogród. W ostatnich dniach swojego życia nie odczuwała większego bólu i umarła we śnie. To właśnie Draco jako pierwszy dowiedział się o jej śmierci, kiedy jak zawsze przyszedł do niej z rana. Na samo wspomnienie martwego ciała matki
w oczach blondyna pojawiły się łzy i powoli zaczęła spływać po policzkach młodego mężczyzny.

Arystokrata schylił się i wyczarował przed nagrobkiem duży wieniec z białych kwiatów. Następnie usiadł na znajdującej się obok niedużej, drewnianej ławeczce. Zauważył, że na gałązce dużego drzewa rosnącego nad grobem siedzi biały kruk i miał wrażenie, że ptak patrzy na niego. Pomyślał, że mu się to tylko przewidziało.

- Tęsknie za tobą, mamo – zaczął blondyn. – Chciałbym, żebyś tutaj była. Na pewno wiedziałabyś co powinienem zrobić. Zawsze potrafiłaś mi dobrze doradzić i nigdy nie żałowałem tego, że się ciebie posłuchałem. Tylko dlaczego ojciec to zrobił? Dlaczego on tak bardzo chce zniszczyć moje szczęście? Jeśli twierdzi, że mu na mnie zależy, to dlaczego nie może chociaż uszanować mojej decyzji?! 

Przerwał na chwilę. Otaczała go cisza, przerywana co jakiś czas świergotem ptaków. Mimowolnie spojrzał na gałązkę i zobaczył, że biały kruk znowu na niej siedzi i jakby się przysłuchiwał temu, co blondyn mówił. Jednak po chwili przyleciał kolejny kruk, tym razem czarny, usiadł on obok pierwszego kruka i zakrakał kilka razy. Draco patrzył jeszcze chwilę na oba kruki i miał dziwne przeczucie, że coś się właśnie stało, że te dwa ptaki coś oznaczają. Nie wiedział jeszcze tylko co.

- Jestem pewien, że ty byś ją zaakceptowała. Może nawet chciałabyś lepiej poznać Hermionę? Dzięki niej uwierzyłem, że mogę być szczęśliwy, że po tym wszystkim co zrobiłem i zobaczyłem zasługuję na czyjąś miłość. Wybaczyła mi wszystko co jej zrobiłem. Każde słowo, którym ją obraziłem. Oczywiście nie od razu. Tak bardzo bym chciał abyś mogła ją poznać. Jest ona dla mnie wszystkim. Nie wiem co zrobię, jeśli jej nie znajdę. To tak jakbym zgubił moje serce, ponieważ ono całe należy do niej. Mam wrażenie, że to moja wina, że to przeze mnie jest narażona na cierpienie. Boję się, że jest torturowana i przeraża mnie myśl, że nie mogę jej pomóc, że nie jestem przy niej. Czuję się bezsilny i nienawidzę tego uczucia. Zrobiłbym wszystko, aby znów usłyszeć jej głos, poczuć jej obecność obok mnie, móc jej powiedzieć, że jest prze mnie bezpieczna i nic się jej już nigdy nie stanie. Najbardziej się obawiam tego, że jej nie znajdę i już nigdy jej nie zobaczę. I mimo, że staram się nie dopuszczać tego cichego głosu do mojej świadomości, z każdą kolejną minutą staje się on coraz bardziej donośniejszy.

Czarny kruk znowu zaczął krakać. Brzmiało to jak rozpacz i błaganie o przebaczenie.


~*~


- Skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy, przejdźmy do szczegółów – powiedział po chwili ciszy Minister z wyczuwalną ulgą, że wszystko na razie idzie zgodnie z planem. – Udacie się do hrabstwa Rutland a dokładnie do niewielkiego, mugolskiego miasta Wighton. Mieszka tam około 4 000 Mugoli. Kilkanaście kilometrów od tego miasteczka znajdują się liczne opuszczone kopalnie. Nasze źródła donoszą, że od dłuższego czasu co jakiś czas, można w tych okolicach usłyszeć trzaski towarzyszące teleportacji oraz ostatnio w tym hrabstwie zaginęło kilka osób. Przypuszczamy, że któraś z kopalni może być kryjówką śmierciożerców. Oczywiście oficjalne decyzje są takie, że w najbliższym czasie nie będziemy interweniować z obawy o kolejne niepowodzenie. Ale to tylko ma na celu zmylenie szpiega. Nadążacie? – zrobił krótką przerwę aby zobaczyć, czy jego goście analizują wszystko na bieżąco. W międzyczasie pojawiła się Isabelle z tacą. Gdy zobaczył, że Draco i Hermiona potwierdzają, kontynuował. – Zostaniecie tam wysłani, oczywiście pod przykrywką osób mugolskiego pochodzenia. Pan Malfoy wyruszy za dwa dni w ”celach odpoczynkowych”, pani Granger za pięć, aby ”odwiedzić chorą ciotkę od strony matki i zwiedzić okolicę”. Nie chcemy przecież, aby ktoś połączył wasze zniknięcia. A teraz najważniejsze – tu zrobił chwilę, aby zbudować napięcie, co uwielbiał robić gdy przekazywał komuś istotne informacje. – Będziecie udawać małżeństwo.


********************

Rozdział III za nami :) Chciałabym bardzo przepraszać za to opóźnienie, ale cały ostatnio tydzień wakacji nie było mnie w domu a pierwszy tydzień szkoły od razu zaczął się stertą prac domowych i naprawdę trudno mi było znaleźć czas na napisanie rozdziału. Mam nadzieję, że przypadnie on wam do gustu. Od razu przepraszam za małe błędy. Chciałam go jak najszybciej wstawić i mogłam coś przeoczyć ;) I bardzo proszę, aby każdy kto przeczytał skomentował rozdział :) Daje to naprawdę ogromną motywację :)