20 listopada 2014

Rozdział VI

* lekko edytowane 18.12.2020r. *

   Jak najszybciej wyszedł z pracy i teleportował się pod swój dom. Był pogodny wieczór, słońce dopiero zaczynało zachodzić. Na niebie było tylko kilka chmurek, co było rzadko spotykane w Wielkiej Brytanii. Jednak Draco Malfoy był bardzo daleko od bycia pogodnym. Był zdenerwowany i wstrząśnięty. Nadal nie wiedział jak taka myśl mogła mu nawet przyjść do głowy. Przecież to była Hermiona! Ona nigdy by mu czegoś takiego nie zrobiła! Nie uciekłaby od swojej rodziny i przyjaciół. Jednak kiedy raz pojawi się taka myśl, nie można się już jej pozbyć. Torturuje ona człowieka aż ten nie znajdzie zaprzeczenia lub potwierdzenia. Najgorsze było to, że zapomniał on o dzienniku swojej ukochanej. Przecież tam może być odpowiedź na to, co się stało. „Jak ja mogłem to przeoczyć!?” – myślał przez cały czas i nie mógł sobie wybaczyć tego, że pominął tak ważny szczegół. Dlatego Draco musiał zrobić wszystko, aby znaleźć ten zielony dziennik. 

~*~


- Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. Na pewno przyjdziemy punktualnie – zapewniła przybyłą sąsiadkę Hermiona i zamknęła drzwi. Aż wydała z siebie odgłos ulgi. Rozmowa z Katie, miłą ale po dłuższym czasie okropnie denerwującą kobietą mieszkającą razem z mężem naprzeciwko, bardzo ją zmęczyła.

- Mamy zaproszenie na przyjęcie urodzinowe Brada, które odbędzie się za tydzień – poinformowała blondyna szatynka wchodząc do salonu. Nie zdziwił jej widok młodego arystokraty, który jak prawie codziennie siedział w fotelu ze szklanką whisky, niestety nie Ognistej,  w ręku użalając się nad światem. Nie było dla niego nic bardziej upokarzającego jak pracowanie jako nauczyciel gry na pianinie. I uczył mugoli! Oczywiście jego prześladowczyni musiała się uprzeć, że aby nie wzbudzać podejrzeń będą pracować jak wszyscy. Wykorzystała to, że w arystokratycznych rodzinach jedną z podstawowych umiejętności, których obowiązkowo się uczyło, była gra na fortepianie. Teraz musiał on codziennie chodzić do Miejskiego Ośrodka Kultury i znosić okropne błędy swoim uczniów, zarabiając przy tym praktycznie nic! Za takie tortury powinni mu płacić kilka razy więcej!

- Nie… - stęknął Draco reagując tak, jakby właśnie miał być torturowany cruciatusem. – Powiedz mi, że odmówiłaś i dałaś jakąś idiotyczną wymówkę i że nie będziemy musieli do niej iść na dłużej niż minutę – powiedział blondyn błagającym głosem.

- Przygotuj się na kilkugodzinne tortury, Malfoy – nie mogła sobie darować Hermiona. – Dla tego jestem gotowa się poświęcić i pójść do Katie.

- Granger, mogę powiedzieć dokładnie to samo do ciebie, więc nie zaczynaj – mówiąc to Draco napełnił sobie kolejny raz szklankę. I gdy już miał wziąć dużego łyka, szatynka zabrała mu szklankę
i opróżniła za jednym razem. 

- Nie będę w stanie zrobić tego na trzeźwo – powiedziała widząc zdziwioną twarz blondyna. A ponieważ nadal nie zrozumiał on, co miała na myśli, zaczęła mu wszystko tłumaczyć. – Skoro idziemy tam na przyjecie urodzinowe, to oznacza że będą tam też inni ludzie, którzy będą chcieli nas poznać. A skoro będą chcieli nas poznać to będą zadawać pytania na przykład o to, jak się poznaliśmy. Dlatego musimy teraz wszystko wymyślić.

- W takim razie pójdę na wszelki wypadek po kolejną butelkę, a może nawet dwie.

Kiedy arystokrata wrócił z dwoma butelkami, zobaczył Hermionę siedzącą w fotelu i piszącą coś w niedużym, zielonym dzienniku. Chciał podejść ją od tyłu i przez ramię zobaczyć, co tam pisze, ale szatynka wyczuła jego obecność i szybko zamknęła swój pamiętnik.

- Nie jesteś aby na to trochę za stara, Granger? – zapytał Draco ze swoim złośliwym, tak dobrze jej znanym, uśmieszkiem. 

- Spadaj, Malfoy – odpowiedziała tonem sugerującym, że nie ma zamiaru wdawać się w jakąkolwiek dyskusję. Tym razem wyjątkowo jej odpuścił, ale przyrzekł sobie, że kiedy szatynka pójdzie pracować do biblioteki, bliżej przyjrzy się jej rzeczom.

- Opróżniłaś już całą butelkę? – zapytał zdziwiony blondyn gdy zobaczył, że cały jego trunek magicznie zniknął. Nie tego spodziewał się po tej kujonce. 

-Tylko pijana mogę wymyślać moją historię miłosną z tobą w roli głównej – odpowiedziała Hermiona a w jej głosie można było wyczuć nutkę sarkazmu.

- Uznam to za komplement – odpowiedział Draco ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem na twarzy.

- Dobra, trzeba wziąć się do roboty – nawet lekko pijana, szatynka zawsze pamiętała o obowiązkach. – Kiedy się poznaliśmy?


~*~


Błyskawicznie wbiegł po schodach i wszedł do ich wspólnej sypialni. Przez chwilę zatrzymał się w drzwiach kiedy poczuł ten charakterystyczny zapach jej perfum, którym pachniały wszystkie rzeczy. Jednak gdy jego wzrok zatrzymał się na szafce nocnej przy jej części łóżka, szybko do niej podbiegł i zaczął wyjmować całą jej zawartość. Jednak znalazł tylko kilka książek i jakieś drobiazgi. Przeszukał jeszcze całą szafę, ale nie znalazł tego czego szukał. Swoje następne kroki skierował do biblioteki. Był to w końcu jej ulubiony pokój w całym domu. Dopiero kiedy zobaczył te wszystkie książki, które miał przejrzeć, przypomniał sobie o zaklęciu Accio. Zielony dziennik nie przyleciał do niego, ale usłyszał stukanie, które dochodziło z jego gabinetu. Biegiem znalazł się w pomieszczeniu
i skierował w stronę biurka, w którym musiał być schowany przedmiot. Próbował ręcznie otworzyć szufladę, jednak gdy zamek nie chciał ustąpić użył kilku przydatnych zaklęć. „Cała Hermiona. Nigdy nie zostawiłaby czegoś tak ważnego niezabezpieczonego”- pomyślał. Wziął do rąk dziennik, który należał do szatynki i otworzył go.

- Czas dowiedzieć się, co się stało – powiedział i zaczął szukać wpisów sprzed roku


~*~


- Jak się poznaliście? – zaczęła rozmowę Katie. Wszyscy goście siedzący przy stole czekali na to pytanie. Nareszcie mogli dowiedzieć się czegoś o nieznajomej parze. Jak tylko młode małżeństwo przekroczyło próg domu, zrobiło niemałą sensację. Znajomi rodziny, którzy przywykli do stałej listy zaproszonych, zajęli się obserwowaniem państwa Clark. Młoda blondynka wzbudziła duże zainteresowanie płci męskiej. Jej długie, jasne włosy były związane w staranny kok, co dodawało jej kilku centymetrów wzrostu. Miała na sobie prostą, błękitną sukienkę za kolana, która podkreślała kolor jej oczu, czarną marynarkę, niedużą torebkę i baleriny w tym samym kolorze. Za to brunet zdecydowanie przyciągnął uwagę większości płci pięknej. Jego buty i spodnie były czarne a sweter w czarno-szare pasy. Wyglądał tajemniczo, co tylko działało na jego korzyść.

- Chodziliśmy do tej samej szkoły z internatem – odpowiedziała miłym głosem blondynka. – Początkowo się nienawidziliśmy, ale z czasem wszystko się zmieniło.

- A od ilu lat jesteście małżeństwem? – zapytała Angelina, siostra Katie. Mimo, że wyglądała jak przeciwieństwo swojej siostry, tak naprawdę z charakteru była taka sama a może jeszcze gorsza.

- Od roku – odezwał się po raz pierwszy przy stole szatyn. – Przeprowadziliśmy się tutaj kiedy oboje skończyliśmy studia na Oxfordzie.

- Co studiowaliście? – zapytał Brad.

- Ja studiowałam literaturę a Tom skończył kierunek muzyczny – odpowiedziała nowa sąsiadka. 

Po kolejnych kilku pytaniach zadanych przez organizatorów przyjęcia, inni goście ośmielili się i również zaczęli przeprowadzać wywiad z nowymi mieszkańcami. Nikt nie zauważył, że praktycznie wszystkie odpowiedzi recytowali oni z pamięci. Za to wszyscy byli zachwyceni, kiedy słyszeli zabawne droczenie się tej dwójki. „To takie romantyczne” – myśleli i wręcz delektowali się możliwością przyglądania się małżeństwu.


~*~


15 maja 2005r.


Nadal nie mogę uwierzyć, że Draco mi się oświadczył. Choć minął już miesiąc, mam wrażenie, jakby stało się to wczoraj. Był to zdecydowanie jeden z najlepszych dni w moim życiu.

Dzisiaj byłam z Ginny na Pokątnej. Chociaż data ślubu nie jest nawet ustalona, moja najlepsza przyjaciółka uparła się, żeby już zacząć rozglądać się za suknią ślubną. Oczywiście żadna mi się nie spodobała. Było kilka naprawdę ładnych, ale nie znalazłam TEJ sukni. Za to Ginny już upatrzyła sobie z tysiąc sukienek dla niej. Cała ona. Ale za to ją uwielbiam. 

Kiedy Ginny musiała pójść, ze względu na swój trening, udałam się do biblioteki, która znajduje się naprawdę blisko Pokątnej. Oczywiście czytałam już kilka książek dotyczących organizacji wesela, ale ich nigdy za mało. Mam już tyle ciekawych pomysłów, że aż trudno mi się na coś zdecydować. 

Zaraz wraca Draco, więc będę musiała porozmawiać z nim na temat daty naszego ślubu. „Naszego ślubu” – chyba nigdy nie znudzą mi się te dwa wyrazy. Czas na ustalanie!


Na samo wspomnienie o tamtej rozmowie, kilka łez spłynęło mu po policzkach. Chyba przez godzinę dyskutowali nad samym miesiącem, a do dokładnego dnia nawet nie doszli. Było to dzień przed tamtym dniem. Powoli, ze strachem, Draco przekręcił kartkę. Bał się tego, co może tam przeczytać, ale z drugiej strony chciał jak najszybciej dowiedzieć się, co dokładnie się stało. Mimo, że ucieczkę Hermiony praktycznie odrzucił, przerażała go myśl że to częściowo przez niego jego ukochanej nie było teraz przy nim.


16 maja 2005r.

Boję się. Nie wiem co się dzieje. Przed chwilą z domu wyszedł Lucjusz. Dał mi on jakiś przeklęty eliksir. Nie pamiętam już jego nazwy. Zmusił mnie on do jego wypicia
i z uśmiechem na twarzy zostawił mnie tutaj. Wcześniej rzucił na dom jakieś nieznane mi zaklęcia i nie mogę nawet z niego wyjść. Najbardziej przeraża mnie to, że mam wrażenie, że coś się dzieje z moimi wspomnieniami.



Draco, piszę to dla ciebie. Jeśli to czytasz, to znak, że coś mi się stało. Proszę, musisz mi pomóc. Właśnie próbuję przypomnieć sobie moje dzieciństwo, ale nie mogę. Nie mam tych wspomnień! Tak jakby ono nie istniało! Nie wiem, co się ze mną dzieje. Muszę schować mój dziennik na wypadek, gdyby Lucjusz tu wrócił. Nie może on go znaleźć,
bo wtedy go zniszczy, aby nie było dowodów przeciwko niemu. 



Czuję się, jakbym straciła część mojego życia. To okropne uczucie! Teraz nie mogę już przypomnieć sobie momentu, kiedy dostałam mój list do Hogwartu. Żadne znane mi zaklęcia nie pomagają! Muszę skorzystać z okazji, że jeszcze pamiętam ostatnie wydarzenia, więc już kończę. Muszę za wszelką cenę schować ten dziennik. 



Jestem już w Twoim gabinecie. Ból głowy jest nie do zniesienia. Właśnie znalazłam trochę wolnego miejsca w jednej z szuflad w twoim biurku. 

Kocham Cię Draco. Zawszę będę.



*******************


Jak widzicie dodałam tytuł :) Jak i w ankiecie jak i w komentarzach przeważały za głosy za :) Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem :) Dały one mi naprawdę dużo motywacji do wcześniejszego skończenia rozdziału :) Jak może wiecie, początkowo miał on się pojawić dopiero w weekend :)
Rozdział nie jest specjalnie długi, ale następny prawdopodobnie będzie dłuższy :) Mam nadzieję, że ten wam się spodobał :) I bardzo proszę o komentarze, ponieważ dają one motywację i naprawdę to świetne uczucie, kiedy wiesz, że coś co piszesz podoba się innym :) Wszystkim komentującym ogromnie dziękuję :*


[edit] Mam problemy z wyglądem notki :/ Przepraszam za to tło :/

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Pozdrawiam,
Maggie Z.

3 listopada 2014

Rozdział V

* lekko edytowane 18.12.2020r. *          

    Rozdział dedykuję Clarze Malfoy, która codziennie motywowała mnie do pisania :)

*******************

Siedziała na łóżku mając przed sobą spakowaną walizkę. Nie chciała wyjeżdżać z domu na niewiadomo jak długo. Po tym, jak rok temu wreszcie odnalazła swoich rodziców, spędzała z nimi praktycznie każdą wolną chwilę. Teraz musiała ich okłamać. Rodzice szatynki byli przekonani, że jedzie ona na wyjazd służbowy do Waszyngtonu i nie jest jeszcze ustalone, ile będzie on trwał. Była zła na Harry’ego za to, że ją w to wszystko wciągnął. Hermiona była pewna, że z łatwością znalazłby kogoś innego w miarę dorównującego jej swoim magicznymi umiejętnościami. 

Czarownica rozejrzała się po swoim pokoju. Mieszkała w nim odkąd się urodziła. Kiedyś ściany były koloru niebieskiego, ale pół roku temu przemalowała je wraz z rodzicami na beżowo. Chciała, aby wyglądał dojrzalej. Niestety nie mogła się pozbyć mebli, które wybrała w wieku 10 lat. Była do nich zbyt bardzo przywiązana. Były one wykonane z jasnego drewna i dzięki specjalnym czarom zrobiły się większe. Przy oknie stało biurko, przy którym chodząc jeszcze do mugolskiej szkoły odrabiała lekcje. Jedną z czterech ścian zasłaniał regał wypełniony w całości książkami, które czytała po kilka razy. W pokoju znajdowała się również duża szafa oraz wygodny fotel, w którym Hermiona uwielbiała siadać z ciekawą lekturą w ręku.

-Hermiono, pożegnalny obiad gotowy! – zawołała jej mama jednocześnie przerywając swojej córce rozmyślania. Szatynka powoli wstała, aby jak najbardziej móc przeciągnąć tę chwilę. Chwyciła walizkę, którą za pomocą magii ważyła przynajmniej o połowę mniej niż normalnie. Kiedy stała już w drzwiach obróciła się i patrząc na swój pokój otarła pojedynczą łzę, która zaczęła spływać po jej policzku.


~*~


Już od godziny jechali pociągiem. Draco był okropnie znudzony. Krajobraz za oknem w ogóle się nie zmieniał a była Gryfonka, z którą musiał współpracować, praktycznie od początku ich podróży  czytała książkę. I to jeszcze mugolską! Tylko kilka razy zrobiła małą przerwę i zapisywała coś w jakimś zielonym dzienniku. Blondyn miał już dość tej całej misji, chociaż nawet się jeszcze nie zaczęła. O ile nawet mógł znieść udawanie mugoli, to bycie fałszywym małżeństwem z Granger było ponad jego siły. Na dodatek miała być ona jego ”przewodniczką” w niemagicznym świecie, co bardzo raniło jego męską, arystokratyczną dumę. Kiedy jego oczy już powoli zaczęły się zamykać, znużone monotonnym krajobrazem, głos szatynki zniszczył ich plany.

-Czas na wprowadzenie do XXI w., Malfoy – zaczęła Hermiona.- Od czego chcesz zacząć? Telefon czy telewizor?

- Nie będzie żadnej nauki, Granger – odpowiedział blondyn lekko śpiącym głosem i ponownie
zamknął oczy.

-Uwierz mi Malfoy, też jej nie chcę – odpowiedziała trochę już zdenerwowana szatynka. – Ale nie będę ryzykować całej misji ze względu na twoje arystokratyczne kaprysy.

- Arystokratyczne kaprysy? Serio Granger? Tylko na tyle cię stać?

- Chcę ci przypomnieć Malfoy, że jesteś ostatnią osobą, z którą chciałabym teraz siedzieć
w przedziale…

-Nawzajem Granger – przerwał czarownicy arystokrata.

-Ale chcę szybko móc wrócić do domu i mam wrażenie, że ty też, więc mógłbyś łaskawie się zamknąć!? – straciła cierpliwość Hermiona. Miała dość już tej tlenionej fretki. Najchętniej to by poszła do innego przedziału, ale wiedziała, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie. – Telefon czy telewizor? – ponownie zapytała starając się uspokoić. 

- Telewizor – odpowiedział  od niechcenia blondyn. Doszedł on do wniosku, że ta upierdliwa szatynka szybciej da mu spokój, jeśli chociaż będzie udawał, że ją słucha. Pokiwa co jakiś czas głową, przytaknie na pytanie i jakoś to przeżyje.

- W takim razie zacznijmy od historii a potem przejdziemy do praktyki. Telefon został wynaleziony…


~*~


Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu. Przed chwilą weszli do ich tymczasowego domu. Wbrew jej wcześniejszym przypuszczeniom, był on urządzony bardzo przytulnie. Dominowały w nim pastelowe, przyjemne dla oka kolory. W przedpokoju stała szafa na buty i kurtki, ale nie zabierała ona za dużo miejsca. Kuchnia nie była ogromna i każde wolne w niej miejsce było wykorzystane w praktyczny sposób. Salon dzięki dużemu kominkowi był bardzo przytulny i  aż chciało się spędzać
w nim jak najwięcej czasu. Ale sypialnia…

- Jak to jest tylko jedno łóżko?! – od razu zareagowała szatynka na to co zobaczyła i usłyszała sekundę wcześniej od blondyna. W pokoju, w którym się znajdowali, królowało duże, małżeńskie łoże. Od razu zaczęła się rozglądać za drugim, chociaż wiedziała, że jego obecność graniczyła z cudem.

- Ja je zajmuję! – krzyknął Draco korzystając z tego, że Hermiona stała jak sparaliżowana. W mgnieniu oka rzucił się jak małe dziecko na łóżko.

- Ej, jestem kobietą, czyli to ja będę na nim spać! – szatynka szybko otrząsnęła się z chwilowego szoku. Przecież nie mogła dać się pokonać tej fretce! Gdy tylko dobiegła do spornego mebla, chwyciła za poduszkę i z całej siły walnęła nią Malfoya wydając przy tym wojenny okrzyk. Blondyn natychmiast wziął drugą i z żądzą zemsty w oczach oddał Hermionie. I tak rozpoczęła się walka. Nie miała ona jednak nic wspólnego z dziecinną zabawa. Była ona bitwą na śmierć i życie. Nagrodą było wygodne łóżko, a zwycięzca mógł być tylko jeden.


~*~


Sypialnia naprawdę przypominała pole walki. Dopiero kiedy poduszki się rozerwały i wyleciało z nich pierze, które pokryło całą podłogę, dwójka szkolnych wrogów się opamiętała. Draco i Hermiona spojrzeli na siebie a następnie na trzymane w swoich rękach dziurawe poszewki. Oboje byli trochę zawstydzeni swoim dziecinnym zachowaniem, ale żadne nie zamierzało tego okazać i przeprosić. Kiedy już mieli zacząć zrzucać na siebie nawzajem winę za to całe zajście, usłyszeli dzwonek to drzwi. 

- Sprawdź kto to – oznajmiła do blondyna Hermiona. – Ja szybko posprzątam pokój. 

Draco wyszedł z sypialni i dopiero w drodze to sieni uświadomił sobie, że bez żadnego protestu wykonał żądanie Granger. Pomyślał, że przy najbliższej okazji będzie musiał się zemścić. Otworzył drzwi i ujrzał przed sobą starsze małżeństwo. Musieli mieć oni ponad 60 lat. Kobieta miała już widoczne zmarszczki na twarzy i trzymała w ręku duży koszyk z zawartością zakrytą czerwonym materiałem. Za to włosy mężczyzny były już całe siwe i jedną ręką opierał się on na drewnianej lasce.

- Dzień dobry. Czym mogę służyć? – zapytał uprzejmie blondyn.

- Razem z mężem chcielibyśmy przywitać pana i pańską małżonkę, naszych nowych sąsiadów,
w Wighton – odpowiedziała miłym głosem kobieta. – Ja jestem Margaret Smith a mój mąż nazywa się Thomas – mówiąc to spojrzała karcącym wzrokiem na towarzyszącego jej mężczyznę. Pewnie była na niego zła, że się nie odzywa.

- Bardzo miło mi państwa poznać – zdobył się na uprzejmy głos arystokrata. – Nazywam się Tom Clark a moja żona Jean. Już ją wołam. Jestem pewny, że bardzo chciałaby przywitać się z państwem –
to mówiąc zawołał Hermionę, która właśnie skończyła sprzątać sypialnię używając przy tym pomocnej magii. Gdy usłyszała ona ”swojego męża” i jej tymczasowe imię, szybko zbiegła na dół.

- Dzień dobry – powiedziała z uśmiechem na twarzy. – Jestem Jean Clark – mówiąc to wyciągnęła rękę do przybyłego małżeństwa.

Po wymienieniu uprzejmości, krótkiej rozmowie i wręczeniu nowym mieszkańcom powitalnego koszyka, stare małżeństwo pożegnało się i zaczęło wracać do swojego domu. Gdy byli już przy swoich drzwiach, Margaret odwróciła się i zobaczyła sąsiadów wchodzących do środka. Przypomniała sobie, że kilka białych piórek znajdowało się we włosach tej młodej blondynki z jasnymi, dużymi oczami i na ubraniu wysokiego młodzieńca z kruczoczarnymi włosami i ciemnymi, prawie czarnymi, oczami. „Ach ta dzisiejsza młodzież” pomyślała i zniknęła we wnętrzu małego domku.


~*~


-Możesz mi wytłumaczyć co to była za szopka? – zapytał zdenerwowany arystokrata gdy tylko oboje znaleźli się w salonie.

-Malfoy, Malfoy, Malfoy – zaczęła Hermiona. – Niby dorosły a taki niedoświadczony. Nie może nawet zrozumieć, że człowiek może być miły i chce wręczyć komuś powitalny koszyk – próbowała mówić szatynka, ale nie mogła powstrzymać śmiechu, kiedy zobaczyła minę blondyna.

- Bawi cię to, Granger?

- Nawet nie wiesz jak bardzo, Malfoy – odpowiedziała jeszcze bardziej zdenerwowanemu czarodziejowi. Następnie, kompletnie nie zwracając na niego uwagi, poszła do łazienki. Gdy spojrzała w lustro i ujrzała pojedyncze piórka zaplątane z kosmyki jej włosów, na chwilę zamarła.

- Co oni mogli sobie pomyśleć?! Co oni teraz o mnie myślą?! – po chwili zaczęła panikować, jednocześnie usiłując jak najszybciej pozbyć się pozostałości po bitwie.

- Granger, Granger, Granger – zaczął przedrzeźniać szatynkę Malfoy. – Niby dorosła a taka niedoświadczona. Nawet nie pamięta o tym, że jest czarownicą i może użyć magii.

-Malfoy, zaraz cię zamorduję! – zaczęła wykrzykiwać czarownica i z żądzą mordu w oczach rozpoczęła pościg. Blondyn, gdy zobaczył że ma przechlapane, uciekał jak najszybciej się dało. Ostatecznie zamknął się w sypialni i dla własnego bezpieczeństwa zabezpieczył drzwi magicznym zaklęciem. Jak tylko schował różdżkę do kieszeni do pokoju dobiegła Hermiona. Na początku siłowała się z klamką, ale po chwili zaczęła rzucać na zamek wszystkie czary, jakie przyszły jej do głowy. Draco nie docenił jednak wiedzy szatynki. Już po chwili udało jej się wbiec do pokoju. Nadal nie jest wiadome, jak ten dom to wszystko przeżył. 


~*~


Znowu był maj. Rośliny powróciły już do życia, ptaki przybyły z powrotem do kraju i można było usłyszeć ich miły dla ucha śpiew. Jednak dla kilku osób nadejście maja wcale nie było dobrą informacją. Oznaczało to, że minął już rok. Dokładnie wtedy zniknęła Hermiona. I od tego momentu ani trochę nie przybliżyli się do jej odnalezienia. 

Draco wyjątkowo pojawił się w pracy. Nie miał jednak najmniejszej ochoty tam być. Chciał szukać swojej ukochanej, nawet jeśli nie miał żadnego pomysłu gdzie szukać. Jednak jego szef bardzo dokładnie przedstawił mu co się stanie, jeśli nie wróci do swoich obowiązków. Tak więc blondyn siedział za biurkiem i bez najmniejszego zaangażowania segregował dokumenty. Odkąd nie było przy nim Hermiony wszystko przestało go interesować. Kiedy skończyły się wszystkie pomysły, stało się jeszcze gorzej. Wszyscy, którzy znali Draco Malfoya, mogli to potwierdzić. To był wrak człowieka.

Kiedy blondyn zabrał się za ostatnią stertę papierów, jego uwagę przykuł stary numer Proroka Codziennego. Był on jeszcze sprzed jego narodzin. Zainteresowany i wyrwany z transu przyjrzał się bliżej gazecie i po chwili zaczął ją czytać. Pod koniec natknął się na artykuł o pewnej zaginionej kobiecie. Pochylił się by móc lepiej widzieć, co było tam napisane. Nabrał nadziei, że znajdzie sposób jak znaleźć Hermionę. Jednak przeczytał coś, czego się nie spodziewał. Tamta kobieta wcale nie została porwana. Ona sama uciekła. Draco wstrzymał oddech. „A co jeśli Hermiona też uciekła?” – pomyślał.


********************

Przepraszam za kolejną przerwę :( Nie jest to wprawdzie miesiąc, ale i tak długo nic nie opublikowałam. Nie będę już kolejny raz zwalać winy na szkołę, bo chyba każdy ma teraz podobnie :( Mogę jedynie obiecać, że zrobię co w mojej mocy, aby kolejny rozdział pojawić się jak najwcześniej. 
Mam do was jeszcze jedno pytanie. Czy chcielibyście, abym dawała rozdziałom tytuły? Bardzo proszę, abyście pisali w komentarzach co o tym sądzicie, oraz głosowali w ankiecie, które znajduje się na samej górze kolumny :)
Liczę na dużo komentarzy :) I jeśli zauważyliście jakieś błędy lub macie jakieś uwagi, to nie bójcie się tego pisać ;)

CZYTAM = KOMENTUJE

Pozdrawiam! :)