25 lipca 2015

Blog zawieszony

Tak jak widzicie w tytule posta, zawieszam bloga. Trudno jest mi to zrobić, ale tak będzie najlepiej. Jak pewnie już dawno zauważyliście, rozdziały pojawiają się niezwykle rzadko. Czasami nawet co miesiąc a ostatni był 1 maja, czyli prawie 3 miesiące temu. A posty nie były nawet bardzo długie.
2 sierpnia blog skończy 1 rok. Aż 1 rok! A ile przez ten czas dodałam rozdziałów? 11. Te statystyki mnie przerażają. A wyglądają tak tylko i wyłącznie przeze mnie. Od zawsze wiedziałam, że jestem osobą okropnie niesystematyczną i leniwą. Myślałam jednak, że w przypadku ff będzie inaczej. A jednak....
Nie zamierzam oczywiście kończyć opowiadania. Co to, to nie! Postawiłam przed sobą cel, aby je całe napisać i muszę tak zrobić. Niestety zajmie to o wiele więcej czasu niż na początku założyłam.
Jeśli chodzi o fabułę, to mam ją prawie całą zaplanowaną, co chwila przychodzą mi do głowy nowe pomysły. Tak samo jeśli chodzi o miniaturki. Ale za każdym razem gdy siadam przed komputerem i otwieram plik z rozdziałem, nie mam pojęcia co pisać. A jeśli już coś napiszę, to nawet mi się nie podoba. 
Nie wiem kiedy wstawię kolejny rozdział, ponieważ jutro wyjeżdżam na 2 tygodnie na obóz. Ale obiecuję Wam, że wstawię. Jak ma się takich wspaniałych czytelników jak Wy, to innej opcji nie ma.

Życzę Wam udanych wakacji!

Pozdrawiam,
Maggie Z.

6 lipca 2015

Fragment rozdziału XII + informacja

                Stuk. Stuk. Stuk. Hermiona jak tylko usłyszała ten znienawidzony dźwięk, skuliła się jeszcze bardziej. Cała drżała i po jej policzkach spływały łzy. Nie wiedziała, ile już przebywa w kopalniach, ale stukot obcasów Johanny za każdym razem zwiastował cierpienie. Draco też nienawidził jej wizyt w celi. Śmierciożerczyni torturowała w okrutny sposób, którego nie powstydziłby się nawet sam Voldemort. Po nich ofiara nie miała nawet ochoty by żyć.

- Wyglądacie okropnie – oznajmiła brunetka na powitanie, zresztą zgodnie z prawdą. Ubranie szatynki było całe brudne i w niektórych miejscach porwane, a włosy składały się praktycznie z kilku wielkich kołtunów. Oczy miała przekrwione i podkrążone, za to skórę bladą jak u trupa. Blondyn nie prezentował się lepiej. Miał na sobie jakieś łachmany i całe jego ciało pokryte było w siniakach i strupach. Dodatkowo miał odsłoniętą całą lewą rękę, aby widoczny Mroczny Znak jeszcze bardziej pogarszał jego stan psychiczny. – Na pewno musicie być głodni – dodała z udawaną troską. – Travis, Theon, dajcie naszym gościom posiłek.

                Pomagierzy Johanny otworzyli skrzypiące drzwi od celi i podali więźniom po kilka jabłek. Miały im one starczyć na cały dzień. Nie były to jednak zwyczajne owoce. Część z nich sprawiała, że w umyśle ofiary pojawiały się zmienione wspomnienia. Powodowały one rozpacz i jeszcze większe poczucie samotności, odrzucenia, cierpienia, pogardy do samego siebie. I chociaż ani szatynka ani blondyn za wszelką cenę chcieli unikać tortur, to trawiący ich głód z reguły wygrywał. Nigdy jednak nie jedli, kiedy w pobliżu nich stała czarnowłosa kobieta. Robili wszystko, aby tylko nie dawać jej jeszcze większej satysfakcji.

- Nie chcecie jeść? – zapytała ze sztucznym smutkiem. – A może jesteście ciekawi, jak bardzo głupi i nieostrożni byliście? Wiem, że niczego bardziej nie pragniecie usłyszeć. Travis! Przynieś mi jakieś krzesło – rozkazała. Już po chwili jej służący wrócił z wygodnym krzesłem lewitującym niedaleko niego. Poplecznik brunetki był dość gruby i bardzo wysoki. Nie grzeszył rozumem i odznaczał się brutalnością. Za to Theon był szczupły i nawet dobrze zbudowany. Na pierwszy rzut oka wydawał się sympatyczny. Był jednak okrutny i uwielbiał znęcać się nad innymi ludźmi.


********************


Zdaję sobie sprawę z tego, że rozdział znowu nie jest na czas. Z całego serca Was za to przepraszam. Chociaż jest on już prawie cały napisany, to nie będzie opublikowany do 19 lipca na pewno, ponieważ jutro wyjeżdżam i wracam właśnie tamtego dnia.
Jeszcze raz Was bardzo przepraszam :( 
I oczywiście zapraszam do czytania miniaturki :)

Pozdrawiam i życzę udanych wakacji,
Maggie Z.