Szli
nieznanymi mu ulicami w milczeniu. Równo dziesięć minut po niespodziewanym
wejściu Hermiony stawił się w wyznaczonym miejscu, gdzie zastał czekającą na
niego czarownicę. Przywitała go oschłym „Malfoy” po czym poinformowała, że nie
będą się nigdzie teleportować, ponieważ mugolska kawiarnia do której idą
znajdowała się niedaleko. Nie czekając na jego odpowiedź ruszyła w kierunku
wyjścia. Nie wiedział czego się spodziewać po tym spotkaniu. Miał mętlik w głowie.
Chodziło o raporty? O to, że przekonał Pottera aby zrobić wszystko oddzielnie?
Może wiedziała, że w nocy odwiedził ją w szpitalu? Z każdym kolejnym krokiem
coraz bardziej bał się tego, co Hermiona miała mu do powiedzenia. Już rozważał,
aby szybko zawrócić i teleportować się do domu, kiedy nagle kobieta zatrzymała
się przed wejściem do niepozornie wyglądającej kawiarni. Weszli do środka.
Wnętrze było przytulne. Od razu wiedział co skłoniło gryfonkę do wyboru właśnie
tego miejsca – wszędzie dookoła niego były książki. Nie wiedział, czy
przypadkiem nie była to bardziej księgarnia niż kawiarnia. Z próby
wywnioskowania, jaka była główna funkcja tego miejsca, wyrwał go głos Hermiony:
- Co zamawiasz? – spojrzał na
nią i zorientował się, że obie z baristką patrzą na niego wyczekująco. Zauważył
znajdującą się na ścianie tablicę z menu i po chwili namysłu zdecydował się na kawę
po irlandzku. Słysząc jego wybór czarownica uniosła jedną brew, jednak nie
rzuciła żadnego komentarza. Ignorując jego sprzeciw, nieuzasadniony, gdyż nie
miał przy sobie mugolskich pieniędzy, zapłaciła za ich zamówienie i ruszyła w
kierunku stojącego w oddali wolnego stolika.
- No więc powiesz wreszcie o
co chodzi? – zapytał zniecierpliwiony Draco.
- Naprawdę nie domyślasz się, czemu
tu ciebie ściągnęłam? – odpowiedziała pytaniem, wyraźnie zaskoczona. W jej
głosie wyłapał również lekką irytację, która powoli zaczynała udzielać się
również jemu. – Myślałeś, że pisząc od Harry’ego wymigasz się od spotkania i
wspólnej pracy? Na dodatek całkowicie zignorowałeś moje w sumie trzy wysłane do
ciebie wiadomości. Czemu? Uraziłam cię w jakiś sposób? Że nawet nie zaszczyciłeś mnie odpowiedzią i porządnymi
wymówkami?
- Po prostu nie wydawało mi
się to konieczne – zaczął tłumaczyć się czarodziej. – Spokojnie można było
zrobić wszystko samodzielnie. Tak było wygodniej.
- Naprawdę myślisz, że kupię
coś tak słabego? Mógłbyś się bardziej wysilić – zanim zdążyła dodać coś więcej
przy ich stoliku pojawiła się baristka z zamówieniami dając Draco dodatkowe
sekundy do namysłu jak się wymigać z tej całej sytuacji. Nie lubił takich konfrontacji
jeden na jednego. Jeszcze na samym początku misji, bez tych wszystkich
późniejszych doświadczeń, nigdy nie wiedział w jaki sposób rozmawiać z
Hermioną. Teraz było jeszcze gorzej. Nie potrafił się odnaleźć w tej ich nowej relacji.
Dalej byli szkolnymi wrogami? Czy może po prostu przez wspólną traumę tamto
odeszło w niepamięć? I już za nic nie wiedział jak powinien się do niej
zwracać. Licząc, że może trochę whisky wymieszanej z kawą pomoże mu wymyśleć
sensowną odpowiedź, wziął głęboki łyk.
- Jesteś pewna, że nie
potrzebujesz niczego mocniejszego na tę rozmowę?
- Jest poniedziałek wieczorem.
Jutro przecież trzeba iść do pracy – spojrzał na nią unosząc jedną brew.
- Zdajesz sobie chyba sprawę,
że wypicie czegoś mocniejszego w środku tygodnia nie równa się od razu kacu
następnego dnia, prawda? – Hermiona przewróciła oczami.
- Nie uda ci się tak łatwo
zmienić tematu. Mam jeszcze jedno pytanie, może chociaż na nie raczysz
odpowiedzieć – zawahała się na chwilę po czym patrząc mu prosto w oczy zapytała
– Czemu ani razu nie odwiedziłeś mnie w Św. Mungu?
Draco zamurowało. Była zawiedziona, że jej nie
odwiedził? Próbował uciec od niej wzrokiem, licząc, że za chwilę może zada
kolejny zestaw pytań. Jednak Hermiona ciągle patrzyła prosto na niego wyczekując
odpowiedzi. Wziął kolejny łyk. Widząc, że nie planował odpowiedzieć, zaczęła
drążyć temat:
- Udawaliśmy małżeństwo,
byliśmy porwani i torturowani razem – mówiła szeptem. – Kiedy zapytałam
Harry’ego jak się czujesz i powiedział, że dobrze i wspomniał, że jesteś w
stanie przejść spory kawałek samemu, liczyłam że mnie odwiedzisz. Po tym, co
razem przeszliśmy wydawało mi się to naturalne. Może źle to odebrałam, ale
jednak… Nie wiem, jakoś miałam wrażenie, że tak… No nie wiem, wypada? Gdybym
była w lepszym stanie, poszłabym cię odwiedzić i sprawdzić jak się czujesz –
Draco patrzył na nią zdumiony.
- Pytałem Pottera o twój stan
zdrowia – odpowiedział, nie wiedząc ile powinien zdradzić. – I… - zawahał się.
- I co? – dalej patrzyła na
niego wyczekująco.
- Nie ważne, powiedział, że
żyjesz. Więc koniec tematu – chciał szybko dopić swoje zamówienie i uciec jak
najdalej od przesłuchującej go czarownicy.
- Draco, przestań kręcić. Masz
tą swoją minę, kiedy coś ukrywasz.
- Jaką minę? Nie mam żadnej
miny! – zaczął panikować.
- Pamiętasz, jak zjadłeś
większość ciastek, które upiekłam kiedy przez deszcz siedzieliśmy kilka dni w
domu? Miałeś taką samą minę co teraz, gdy próbowałeś mi wmówić, że to nie byłeś
ty i że nie wiem o czym mówię – wytłumaczyła czarownica lekko skrępowana sytuacją, do której
doprowadziła.
- Ja… Odwiedziłem cię w
szpitalu – powiedział szeptem, samemu nie wiedząc czemu mówi prawdę. – Nie mogłem
spać, był środek nocy. Poszedłem na spacer i jakoś trafiłem pod twój pokój.
Spałaś, więc po chwili wyszedłem. Nie przyszedłem w ciągu dnia, bo naprawdę nie
znoszę Weasleya. I Potter na bieżąco informował mnie o twoim stanie. Myślałem,
że tak będzie bardziej komfortowo dla nas dwojga i szybciej uda nam się wrócić
do normalności. Byłoby niezręcznie gdybym pojawił się w ciągu dnia w twoim
pokoju i musiał rozmawiać z całą tą twoją ekipą wsparcia o pogodzie i innych
bzdurach.
- Masz rację, potrzebuję
czegoś mocniejszego na tę rozmowę.
~*~
- Dokąd teraz pójdziemy? –
zapytała Hermiona kiedy wyszli z jej ulubionej kawiarni. Nie do końca wiedziała,
dokąd to wszystko zmierzało. Pod wpływem impulsu zdecydowała się wejść szturmem
do gabinetu Draco. Przez następnych 10 minut na zmianę była zadowolona z
podjętej decyzji jak i chciała to wszystko odwołać. Była jednak gryfonką z krwi
i kości, więc odwrót nie wchodził w grę. Powie co chce powiedzieć a potem wreszcie
przestanie się zastanawiać nad tym wszystkim i skupi na pracy, taki był jej
plan. Nie spodziewała się jednak usłyszeć takiego wyznania z ust czarodzieja.
Czy jakimś cudem znalazła się w jednej z tych mugolskich książek, które czasami
czytała w wakacje kilkanaście lat temu? Przecież w prawdziwym życiu nikt nikogo
nie oglądał gdy druga osoba spała, prawda? Miała w głowie prawdziwy mętlik, ale
rozwiązanie było jedno – alkohol. Pod jego wpływem albo uda jej się to wszystko
przetrawić albo pomoże on jej skupić się choć na chwilę na czymś innym. Co
mogło pójść nie tak?
- Znasz może jakiś fajny, tym
razem nie-mugolski, bar w okolicy? Mugole nie znają się na dobrym alkoholu.
- Nie ma opcji, że pójdziemy
razem na drinki do miejsca, gdzie ktoś może nas rozpoznać i wyciągnąć błędne
wnioski. Ostatnie o czym marzę to nasze zdjęcie na pierwszej stronie Proroka
Codziennego, bo znając Ritę Skeeter to innej opcji by nie było.
- Mam pewien pomysł – zawahał
się. Spojrzał w dół na chodnik unikając jej wzorku, wziął głębszy oddech. –
Możemy pójść do mnie – Hermiona zbladła. Nie dlatego, że brzmiało to jakby miał
jakieś większe plany co do niej na ten wieczór, tego nawet nie brała pod uwagę.
Ale myśl, że miałaby ponownie znaleźć się w Malfoy Manor, przeraziła ją. Draco
zauważył jej reakcję i pośpieszył się ją uspokoić. – O nie, to nie tak.
Mieszkam w Szkocji, w innej rodzinnej posiadłości – z twarzy czarownicy można
było odczytać ulgę. – Zrozumiem jeśli uznasz to za zły pomysł, samej proponowałaś
neutralny grunt. Ale mam dość duży wybór alkoholi i nie wiem jak ty, ale jeśli
mamy przeprowadzić poważną rozmowę to chyba lepiej zrobić to w jakimś prywatnym
miejscu a nie przy świadkach. Biorąc pod uwagę to jak przebiegały nasze inne
rozmowy – chciał się wytłumaczyć.
Hermiona zawahała się. Przecież to ona zainicjowała to
wszystko. To ona chciała porozmawiać. Jednak czy udanie się do jego domu nie
było przekroczeniem pewnej granicy? Co prawda musieli mieszkać razem podczas
misji, ale to wszystko było udawane. Miał jednak rację. Pójście do jego domu
mogło być dla nich początkowo niekomfortowe, ale chyba i tak mniej niż
przeprowadzanie, jak się okazało naprawdę niezręcznej samej w sobie rozmowy,
przy świadkach. Zgodziła się. Kilkanaście metrów dalej znaleźni niepozorny
zaułek i teleportowali się.
~*~
Chociaż głównym celem tego spotkania była rozmowa o
wszystkim, co wydarzyło się odkąd zgodzili się przyjąć misję, ani razu nawet
nie zbliżyli się do tych tematów. Hermiona nie mogła uwierzyć w to, jak
swobodnie rozmawiało jej się z Draco po kilku drinkach na jakieś błahe, życiowe
tematy. Zorientowała się, że tak naprawdę pierwszy raz spędzają czas ze sobą
sami z siebie. W Hogwarcie tylko się nawzajem obrażali, czarownica dalej nie do końca mu to
wybaczyła, ale musiała przyznać, że wyniósł ze szkoły naprawdę sporo wiedzy.
Zaczęła się zastanawiać, jakie oceny dostał na SUMACH, ale trochę głupio było
jej go o to zapytać, ponieważ z pytania jasno by wynikało, że nigdy nie wrócił,
aby napisać OWUTEMY. Wiadome było czemu, ale nie chciała ryzykować,że popsułaby mu tym pytaniem nastrój. Podczas misji często się unikali i
siedzieli w osobnych pokojach, podczas nauk gry na pianinie rozmawiali
wyłącznie na temat jej kiepskiej gry.
- Chcesz mi powiedzieć, że za
tą ścianą, w bibliotece, znajduje się pierwsze, naprawdę pierwsze pierwsze,
wydanie „Historii Hogwartu”? – nie mogła w to uwierzyć. – Miałam obsesję na
punkcie tej książki! Przeczytałam ją jak tylko dostałam list, znam ją
praktycznie na pamięć – ledwo mogła usiedzieć w fotelu w salonie z ekscytacji.
- Nie wierzysz mi? Przekonaj
się na własne oczy – mówiąc to wstał i wiedząc, że od razu pójdzie za nim,
skierował się do pokoju obok – biblioteki. – Wydaje mi się, że w sumie to
posiadamy z trzy czy cztery takie egzemplarze, oczywiście również kilka
późniejszych wydań – w tym momencie przestał mówić, ponieważ znaleźli się w
środku najważniejszego pomieszczenia w domu. Hermionie ten widok zaparł dech w
piersiach. Regały sięgały aż do sufitu i pełne były najróżniejszych ksiąg. Nie
mogąc się powstrzymać podeszła do najbliższego i zaczęła czytać tytuły.
Niektóre były po francusku, inne po łacinie lub w językach, których nie znała.
Część była tak stara, że z trudem mogła odczytać kto był ich autorem. Gdyby
mogła, spędziłaby w tym pomieszczeniu godziny, jak nie dni czy nawet tygodnie.
Kątem oka zauważyła Draco znikającego za jednym z regałów, ale po chwili całą
jej uwagę ponownie pochłonęły kilkusetletnie księgi. Nie wiedziała jak długo
chodziła wzdłuż regałów i je podziwiała, kiedy usłyszała odchrząknięcie tuż za sobą.
Obróciła się i zobaczyła stojącego przed nią czarodzieja trzymającego w rękach
jej ukochaną książkę z późnego dzieciństwa.
- Mogę? – zapytała
onieśmielona. Z jednej strony potrzebowała potrzymać księgę w swoich rękach,
z drugiej panicznie bała się, że mogłaby
ją przez przypadek zniszczyć, a przecież była unikatem.
- Nie przyniósłbym jej tylko
po to, aby teraz w okrutny sposób wymachiwać ci nią przed oczami – podszedł
bliżej i podał jej wolumin. Czarodziejka z największą ostrożnością otworzyła
„Historię Hogwartu” i powoli zaczęła ją kartkować. Musiała przyznać, że jak na
swój wiek była ona w naprawdę dobrym stanie. – Możesz ją zatrzymać jeśli chcesz.
- Nie mogłabym, przecież jest
bezcenna!
- Tutaj tylko zbiera kurz. U
ciebie na pewno będzie się czuć lepiej – powiedział z lekkim uśmiechem. Każdy
kto choć trochę znał Hermionę Granger wiedział, że jej obsesja na punkcie
książek była aż niepokojąca. – Zdaję sobie sprawę z tego, że musisz mnie
nienawidzić po tym wszystkim, ale naprawdę chciałbym ci ją dać. Wiem, że to nie
zatrze tych wszystkich lat, kiedy zachowywałem się wobec ciebie w okrutny
sposób. Naprawdę chciałbym cofnąć czas i to zmienić. Ale może choć minimalnie w
ten sposób ci to wynagrodzę.
- Nie nienawidzę cię, Draco –
odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy. – Znaczy nie myśl sobie,
że zapomniałam jaką okropną, tchórzliwą fretką kiedyś byłeś. Ale uratowałeś mi
życie, wtedy w kopalni. Dziękuję, naprawdę. Nie wiem jak spłacę tak duży dług.
- Duży dług? Nie masz przecież
wobec mnie żadnego długu. Podczas Bitwy uratowaliście mi tyłek kilka razy, na
przykład wtedy w Pokoju Życzeń. Nie mówiąc o tym jak pokonaliście Czarne…
Sama-wiesz-kogo.
- Gdyby nie to, że skłamałeś
wtedy co do tożsamości Harry’ego, nigdy byśmy nie dotarli do Hogwartu.
- Możemy skończyć z tym
wyliczaniem – czuł się niezręcznie. W jaki sposób doszła do wniosku, że jest mu
coś winna? – Rzecz w tym, że to ja stanąłem po złej stronie. I nie ma dnia,
kiedy nie żałuję większości decyzji, jakie podjąłem w życiu. Jednak ta decyzja,
aby zamiast szukać ucieczki pójść szukać ciebie? Była to najszybsza i
najłatwiejsza decyzja jaką podjąłem w moim życiu. Dlatego proszę, zatrzymaj
książkę dla siebie – mówiąc to patrzył jej prosto w oczy, nie potrafiła spuścić
wzroku.
- Draco… - zawahała się. –
Zacznijmy od nowa, co ty na to?
- Co masz na myśli? – spojrzał
na nią zaintrygowany. Zaczął żałować, że wcześniej coś wypił.
- Myślę, że wiele się zmieniło
od czasów nauki w Hogwarcie. Ty i ja, za dużo razem przeszliśmy aby teraz
wrócić do kłótni na korytarzach Ministerstwa. Ostatnich kilka godzin? Dawno tak
komfortowo mi się z nikim nie rozmawiało. Przy Ginny i reszcie… Wiem, że mogę
na nich liczyć i są dla mnie jak rodzina. Jednak mam wrażenie, że po tym
wszystkim muszę udawać, przy nich, że trzymam się świetnie, aby ich nie
martwić. A prawda jest taka, że jeszcze się nie pozbierałam. I… - zawahała się.
Draco patrzył na nią w skupieniu nie mówiąc ani słowa. – Mam wrażenie, że ty
też. Jeszcze sobie tego nie poukładałeś, to mam na myśli.
- Cóż, masz rację – wyszeptał.
Nie do końca wierzył, że naprawdę przeprowadzali taką rozmowę. Nie spodziewał
się usłyszeć czegoś takiego, ale gdy tylko dotarł do niego sens słów wypowiedzianych
przez Hermionę musiał przyznać, że czuł dokładnie to samo. Nie mogli pójść
wstecz, udawać, że nic się miedzy nimi nie zmieniło. To, co przed chwilą
zaproponowała czarownica, naprawdę miało sens. – Ale to nie oznacza, że muszę
polubić Pottera i Weasleya prawda? – nadszedł czas aby trochę rozluźnić
atmosferę. Hermiona przewróciła na to oczami.
- Chyba… Chyba lepiej im na
razie nie mówić o tym, że postanowiliśmy zakopać topór wojenny.
- Wstydzisz się mnie? –
zapytał prowokująco Draco. Czarodziejka zaczęła tłumaczyć, że nie to miała na
myśli, ale mężczyzna szybko jej przerwał. – Spokojnie, tylko sobie żartuję. Tak
będzie o wiele wygodniej. Ale to co, jesteśmy kim w takim razie? Znajomymi?
Chyba za słabe określenie biorąc pod uwagę naszą historię.
- Dwójka osób po przejściach
dzieląca wspólną traumę? – zapytała wyciągając rękę, aby symbolicznie zawrzeć
rozejm.
- Może być, ale jest znacznie
za długie – powiedział ściskając jej dłoń. Szybko od siebie odskoczyli,
ponieważ poczuli jak przeszedł ich prąd. – Pierwsze, co musimy omówić, to jak
skrócić to określenie.
~*~
Od tamtego momentu co kilka dni spotykali się po pracy.
Już bez nagłych wejść do swoich gabinetów. Z Ministerstwa wychodzili oddzielnie
i dopiero kilka ulic dalej pojawiali się w swoim towarzystwie. Kilka razy szli
na kawę lub do jakiejś restauracji, ale najczęściej spotykali się w domu Draco.
Plotkowali o czarodziejach z pracy, narzekali na swoich przełożonych. Jednak
były też dni, w których poruszali cięższe tematy. Nigdy nie mówili co dokładnie widzieli
podczas tortur, ale gdy dzielili się odczuwanymi przez nich wtedy emocjami,
wiedząc, że nie byli w tym sami, powoli wszystko sobie porządkowali i
rozpracowywali. Nie potrzebowali już pomocy w postaci alkoholu, ale Malfoyowie
mieli naprawdę dobrze zaopatrzony barek, więc oboje zgodnie uznali, że nie może
się on zmarnować.
- Chciałabym wrócić do nauki
gdy na pianinie – stwierdziła pewnego dnia Hermiona. Na zewnątrz padało a
czarodzieje opróżnili już jedną butelkę wina. Draco spojrzał na nią zdziwiony.
- Naprawdę? Myślałem, że po
tak fatalnym rezultacie po kilku próbach już się zorientowałaś, że w tej
umiejętności nie będziesz najlepsza. A w takim wypadku po co miałabyś próbować?
- Bardzo zabawne, Draco. Może
po prostu miałam beznadziejnego nauczyciela? Myślisz, że powinnam znaleźć sobie
jakiegoś dobrego? – czarodziej nie mógł przejść obojętnie obok tak poważnych
oskarżeń. Odłożył kieliszek na stolik, wstał z kanapy i przeszedł na drugi
koniec pokoju, gdzie znajdował się dawno nieużywany fortepian. Usiadł i
poklepał ręką puste miejsce obok siebie. Kiedy czarownica usadowiła się obok
niego, nie mogła się powstrzymać i wyznała: - Wiedziałam, że uderzenie w twoje olbrzymie ego przyniesie pożądany rezultat.
- Niestety twój jakże cięty
język nie ukryje tego, że twoja gra na tym fortepianie będzie równała się jego profanacji.
I tym razem zaczniemy od prawdziwych podstaw, nie Chopina, więc nawet nie
próbuj protestować.
Tak naprawdę Draco był naprawdę cierpliwym
nauczycielem. Ani razu nie podniósł głosu, mimo, że momentami miał ochotę
odciąć sobie uszy i zakończyć tę mękę. Gdy kolejny raz zauważył, że Hermiona w zły sposób układa palce na klawiszach, wyciągnął swoją dłoń i
delikatnie ułożył je w poprawnej pozycji. Czarownicę przeszedł dreszcz. Nie mogła zrozumieć, co się
z nią działo. Prawda była taka, że ostatnimi czasy coraz częściej w obecności
Draco nie panowała nad swoimi reakcjami. Gdy rozmawiali orientowała się, że
zamiast całkowicie wsłuchiwać się w to, co mówił, przyglądała się jego oczom,
temu jak zmieniał się ich kolor w zależności od oświetlenia. Raz, kiedy kończył
się jeden temat a drugi jeszcze nie został rozpoczęty, mężczyzna spojrzał jej
prosto w oczy, aby sprawdzić czy Hermiona ma coś jeszcze do dodania. Ich
spojrzenia spotkały się tylko na sekundę, ponieważ czarownica od razu uciekła
wzorkiem. Jednak przez tę chwilę poczuła, jakby temperatura w pomieszczeniu gwałtownie wzrosła. Wmawiała sobie jednak, że to przez tych
kilka wypitych wcześniej drinków. Kiedy tydzień temu na wejściu brał od niej
płaszcz i ich palce się przypadkowo musnęły, też poczuła taki dreszcz. Za
każdym razem szukała wymówki, gdy nie mogła znaleźć jakiejś przekonywującej
próbowała najszybciej o tym zapomnieć. Nie zdawała sobie sprawy, że czarodziej
był w dokładnie tej samej sytuacji.
Minęło kilka sekund i Draco wciąż dotykał jej dłoni.
Hermiona zorientowała się, że wcale nie chce, aby przestał. Jej serce zabiło
szybciej i powoli uniosła wzrok. Ujrzała parę stalowoszarych oczu intensywnie wpatrzonych
prosto w nią. Powoli skierowała wzrok niżej, na jego lekko rozchylone usta. I chociaż często zachowywała się jak na odważną gryfonkę przystało, w tym
momencie stchórzyła. Uciekła wzorkiem, szybko wstała i spoglądając na zegarek
powiedziała niby zaskoczona godziną, że jest późno i musi się już zbierać. Nie
czekając na czarodzieja, który jak na gospodarza przystało zaczął wstawać aby
odprowadzić ją od wyjścia, prawie biegnąc skierowała się do sieni, wyjęła samej
płaszcz z dużej szafy i nie zakładając go wyszła na deszcz. Draco stał sam w
salonie, patrząc w kierunku w którym zniknęła, zastanawiając się, co to wszystko oznaczało.
~*~
Gdy tylko znalazła się w swoim pokoju w rodzinnym domu,
z którego planowała się wkrótce wyprowadzić, ale co chwila coś ważnego stawało jej
na drodze, osunęła się na dywan opierając się plecami o łóżko. Za każdym razem,
gdy miała cos do przemyślenia, właśnie w tej pozycji szukała rozwiązania. Nie
mogąc uporządkować myśli odgarnęła włosy do tyłu i związała je na szybko w
kucyk. Nie mogła uwierzyć, że prawie pocałowała Draco Malfoya. Czym innym było
zakolegowanie się z nim i spędzanie wspólnie czasu. Ale pocałunek? Przecież to nie mogło być prawdą,
nie mógł podobać jej się właśnie Draco Malfoy! Jednak mimo prób zaprzeczania, w
głębi serca wiedziała, jaka była prawda. I dość spora jej część żałowała, że stchórzyła i uciekła. Ta sama część nie mogła
przestać się zastanawiać, jak to by było całować Draco i jak miękkie muszą być
jego zawsze idealnie ułożone włosy. Wniosek był jeden. Musiała o wszystkim
powiedzieć Ginny.
~*~
Kiedy następnego dnia poszła do pracy, była wdzięczna
budowniczym Ministerstwa za to, że Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów i Departament Międzynarodowej
Współpracy Czarodziejów były oddalone od siebie kilkoma piętrami. Jej plan na
tamten dzień zawierał dwa punkty:
1) 1) Unikać
Draco Malfoya za wszelką cenę
2) 2) Po
pracy udać się prosto do domu Potterów i powiedzieć Ginny o wszystkim
Tak naprawdę najbardziej
obawiała się realizacji drugiego punktu. Przez ten cały czas nie wyjawiła
przyjaciółce, że zaczęła spędzać czas z czarodziejem. I chociaż Ginny kilka
razy wyznała jej, że Hermiona wydaje się ostatnio szczęśliwsza i pytała, w jaki sposób udaje jej
się radzić sobie po jej ostatnich przeżyciach, czarodziejka nie wyjawiła jej
prawdy i zmieniała wtedy temat. Nie mogła przypomnieć sobie, czemu tak długo
trzymała to wszystko w tajemnicy. Zaczęła tego żałować, ponieważ wiedziała, że
nawet jeśli przyjaciółka jej tego nie wyzna, poczuje się zraniona. Ale nie
mogła już dłużej nic nie mówić, potrzebowała się wygadać Ginny i liczyła na
otrzymanie kilku cennych rad.
Była w gabinecie może trzy godziny, kiedy rozległo się
pukanie do drzwi. Zawołała „Proszę” i zdziwiona po chwili ujrzała Draco w
drzwiach. Zanim zostały zamknięte, jej asystentka Chloe rzuciła jej spojrzenie
w stylu „czy ja o czymś nie wiem?”. W pokoju zapadła niezręczna cisza, Hermiona
za wszelką cenę unikała kontaktu wzrokowego z gościem. Ten po kilkunastu
sekundach, które dłużyły jej się niemiłosiernie, przemówił pierwszy:
- Czy pójdziesz ze mną na
„Upiora w operze” dziś wieczorem? – zapytał zestresowany, przez co słowa zlały
się dla niej w niezrozumiały ciąg głosek.
- Słucham? Możesz powtórzyć?
- Czy chciałabyś pójść ze mną
na „Upiora w operze” dziś wieczorem? Stałem dzisiaj kilka godzin w kolejce od siódmej rano i udało mi się załatwić bardzo dobre miejsca w jednym
z pierwszych rzędów. Wspomniałaś kiedyś, że to hańba, że nic mi ten tytuł nie
mówi – Hermiona, nie wierząc w to, co właśnie się działo, wymamrotała pod nosem
coś co brzmiało na zgodę. Draco uśmiechnął się szeroko, czarodziejka pierwszy
raz widziała go tak szczerze szczęśliwego. Powiedział, że przyjdzie po nią o 19
i jakby obawiając się, że kobieta zaraz zmieni zdanie, szybko wyszedł z jej
gabinetu. Hermiona stała nieruchomo w miejscu, niczego nie rozumiejąc. Gdy po
kilku minutach do środka zajrzała Chloe, czarodziejka szybko rzuciła coś o
jakimś projekcie i głupich pytaniach. Gdy jej asystentka zniknęła za drzwiami, usiadła
w fotelu i dopiero wtedy naprawdę do niej dotarło, że szła wieczorem randkę z
Draco Malfoyem.
~*~
Publikowanie tutaj rozdziału po prawie 5(!) latach sprawia, że czuję taką samą ekscytację jak wtedy, gdy byłam w gimnazjum czy na początku liceum i pomiędzy robieniem pracy domowej czy uczeniem się na sprawdzian, robiłam to samo co teraz. Mimo, że kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie obiecałam sobie je skończyć, po drodzę straciłam trochę wenę, skupiłam się na innych rzeczach. Raz jeden kolega z klasy, gdy wysłałam mu maila, znalazł tego bloga. Nic się nie stało, był nawet pod wrażeniem liczby wyświetleń. Ale wtedy uznałam, że skoro i tak nic już na nim nie publikuję, to aby nie ryzykować na przyszłość, zablokuję do niego dostęp.
Wszystko zmieniło się, gdy przez pandemię trzeba było zostać w domu i przerzucić się na zdalne studiowanie. Na jakimś nudnym wykładzie wspomniałam mojej koleżance o tym opowiadaniu i uznałam, że w sumie mogę je jej przesłać to się razem pośmiejemy z tego, jak kiedyś pisałam. Okazało się, że opowiadanie przypadło jej do gustu, pokazała je nawet swojej starszej siostrze. No i potem zaczęła mnie motytować do napisania kolejnych rozdziałów. I tak oto powstały, po długiej przerwie, rozdziały 13, 14 i 15. Nie wiem, kiedy powstanie rozdział 16, wolę niczego nie obiecywać. Mogę jedynie powiedzieć, że będę się starać skończyć to opowiadanie, nawet jak zajmie mi to jeszcze kilka lat.
Ze względu na to, że zależy mi na dotarciu do końca tego opowiadania uznałam, że trochę zmienię jego formę. Nie będą już się przeplatać wydarzenia z przeszłości z tymi z "teraźniejszości". Więc jeszcze pewnie z jeden czy dwa rozdziały opowiedzą dokładniej o początkach związku Hermiony i Draco. Następnie planuję trochę przyśpieszyć wcześniej planowaną przeze mnie akcję i zmierzać już do zakończenia.
Pozdrawiam wszystkich, którzy jakoś po latach tu trafili. Mam nadzieję, że te nowe rozdziały przypadną Wam do gustu i tak jak mi pomogą choć na chwilę wrócić do czasów, gdy czytało się ff na blogspocie i nie było pandemii.
Maggie Z