~*~
- Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. Na pewno przyjdziemy punktualnie – zapewniła przybyłą sąsiadkę Hermiona i zamknęła drzwi. Aż wydała z siebie odgłos ulgi. Rozmowa z Katie, miłą ale po dłuższym czasie okropnie denerwującą kobietą mieszkającą razem z mężem naprzeciwko, bardzo ją zmęczyła.
- Mamy zaproszenie na przyjęcie urodzinowe Brada, które odbędzie się za tydzień – poinformowała blondyna szatynka wchodząc do salonu. Nie zdziwił jej widok młodego arystokraty, który jak prawie codziennie siedział w fotelu ze szklanką whisky, niestety nie Ognistej, w ręku użalając się nad światem. Nie było dla niego nic bardziej upokarzającego jak pracowanie jako nauczyciel gry na pianinie. I uczył mugoli! Oczywiście jego prześladowczyni musiała się uprzeć, że aby nie wzbudzać podejrzeń będą pracować jak wszyscy. Wykorzystała to, że w arystokratycznych rodzinach jedną z podstawowych umiejętności, których obowiązkowo się uczyło, była gra na fortepianie. Teraz musiał on codziennie chodzić do Miejskiego Ośrodka Kultury i znosić okropne błędy swoim uczniów, zarabiając przy tym praktycznie nic! Za takie tortury powinni mu płacić kilka razy więcej!
- Nie… - stęknął Draco reagując tak, jakby właśnie miał być torturowany cruciatusem. – Powiedz mi, że odmówiłaś i dałaś jakąś idiotyczną wymówkę i że nie będziemy musieli do niej iść na dłużej niż minutę – powiedział blondyn błagającym głosem.
- Przygotuj się na kilkugodzinne tortury, Malfoy – nie mogła sobie darować Hermiona. – Dla tego jestem gotowa się poświęcić i pójść do Katie.
- Granger, mogę powiedzieć dokładnie to samo do ciebie, więc nie zaczynaj – mówiąc to Draco napełnił sobie kolejny raz szklankę. I gdy już miał wziąć dużego łyka, szatynka zabrała mu szklankę
i opróżniła za jednym razem.
- Nie będę w stanie zrobić tego na trzeźwo – powiedziała widząc zdziwioną twarz blondyna. A ponieważ nadal nie zrozumiał on, co miała na myśli, zaczęła mu wszystko tłumaczyć. – Skoro idziemy tam na przyjecie urodzinowe, to oznacza że będą tam też inni ludzie, którzy będą chcieli nas poznać. A skoro będą chcieli nas poznać to będą zadawać pytania na przykład o to, jak się poznaliśmy. Dlatego musimy teraz wszystko wymyślić.
- W takim razie pójdę na wszelki wypadek po kolejną butelkę, a może nawet dwie.
Kiedy arystokrata wrócił z dwoma butelkami, zobaczył Hermionę siedzącą w fotelu i piszącą coś w niedużym, zielonym dzienniku. Chciał podejść ją od tyłu i przez ramię zobaczyć, co tam pisze, ale szatynka wyczuła jego obecność i szybko zamknęła swój pamiętnik.
- Nie jesteś aby na to trochę za stara, Granger? – zapytał Draco ze swoim złośliwym, tak dobrze jej znanym, uśmieszkiem.
- Spadaj, Malfoy – odpowiedziała tonem sugerującym, że nie ma zamiaru wdawać się w jakąkolwiek dyskusję. Tym razem wyjątkowo jej odpuścił, ale przyrzekł sobie, że kiedy szatynka pójdzie pracować do biblioteki, bliżej przyjrzy się jej rzeczom.
- Opróżniłaś już całą butelkę? – zapytał zdziwiony blondyn gdy zobaczył, że cały jego trunek magicznie zniknął. Nie tego spodziewał się po tej kujonce.
-Tylko pijana mogę wymyślać moją historię miłosną z tobą w roli głównej – odpowiedziała Hermiona a w jej głosie można było wyczuć nutkę sarkazmu.
- Uznam to za komplement – odpowiedział Draco ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem na twarzy.
- Dobra, trzeba wziąć się do roboty – nawet lekko pijana, szatynka zawsze pamiętała o obowiązkach. – Kiedy się poznaliśmy?
~*~
Błyskawicznie wbiegł po schodach i wszedł do ich wspólnej sypialni. Przez chwilę zatrzymał się w drzwiach kiedy poczuł ten charakterystyczny zapach jej perfum, którym pachniały wszystkie rzeczy. Jednak gdy jego wzrok zatrzymał się na szafce nocnej przy jej części łóżka, szybko do niej podbiegł i zaczął wyjmować całą jej zawartość. Jednak znalazł tylko kilka książek i jakieś drobiazgi. Przeszukał jeszcze całą szafę, ale nie znalazł tego czego szukał. Swoje następne kroki skierował do biblioteki. Był to w końcu jej ulubiony pokój w całym domu. Dopiero kiedy zobaczył te wszystkie książki, które miał przejrzeć, przypomniał sobie o zaklęciu Accio. Zielony dziennik nie przyleciał do niego, ale usłyszał stukanie, które dochodziło z jego gabinetu. Biegiem znalazł się w pomieszczeniu
i skierował w stronę biurka, w którym musiał być schowany przedmiot. Próbował ręcznie otworzyć szufladę, jednak gdy zamek nie chciał ustąpić użył kilku przydatnych zaklęć. „Cała Hermiona. Nigdy nie zostawiłaby czegoś tak ważnego niezabezpieczonego”- pomyślał. Wziął do rąk dziennik, który należał do szatynki i otworzył go.
- Czas dowiedzieć się, co się stało – powiedział i zaczął szukać wpisów sprzed roku
~*~
- Jak się poznaliście? – zaczęła rozmowę Katie. Wszyscy goście siedzący przy stole czekali na to pytanie. Nareszcie mogli dowiedzieć się czegoś o nieznajomej parze. Jak tylko młode małżeństwo przekroczyło próg domu, zrobiło niemałą sensację. Znajomi rodziny, którzy przywykli do stałej listy zaproszonych, zajęli się obserwowaniem państwa Clark. Młoda blondynka wzbudziła duże zainteresowanie płci męskiej. Jej długie, jasne włosy były związane w staranny kok, co dodawało jej kilku centymetrów wzrostu. Miała na sobie prostą, błękitną sukienkę za kolana, która podkreślała kolor jej oczu, czarną marynarkę, niedużą torebkę i baleriny w tym samym kolorze. Za to brunet zdecydowanie przyciągnął uwagę większości płci pięknej. Jego buty i spodnie były czarne a sweter w czarno-szare pasy. Wyglądał tajemniczo, co tylko działało na jego korzyść.
- Chodziliśmy do tej samej szkoły z internatem – odpowiedziała miłym głosem blondynka. – Początkowo się nienawidziliśmy, ale z czasem wszystko się zmieniło.
- A od ilu lat jesteście małżeństwem? – zapytała Angelina, siostra Katie. Mimo, że wyglądała jak przeciwieństwo swojej siostry, tak naprawdę z charakteru była taka sama a może jeszcze gorsza.
- Od roku – odezwał się po raz pierwszy przy stole szatyn. – Przeprowadziliśmy się tutaj kiedy oboje skończyliśmy studia na Oxfordzie.
- Co studiowaliście? – zapytał Brad.
- Ja studiowałam literaturę a Tom skończył kierunek muzyczny – odpowiedziała nowa sąsiadka.
Po kolejnych kilku pytaniach zadanych przez organizatorów przyjęcia, inni goście ośmielili się i również zaczęli przeprowadzać wywiad z nowymi mieszkańcami. Nikt nie zauważył, że praktycznie wszystkie odpowiedzi recytowali oni z pamięci. Za to wszyscy byli zachwyceni, kiedy słyszeli zabawne droczenie się tej dwójki. „To takie romantyczne” – myśleli i wręcz delektowali się możliwością przyglądania się małżeństwu.
~*~
15 maja 2005r.
Nadal nie mogę uwierzyć, że Draco mi się oświadczył. Choć minął już miesiąc, mam wrażenie, jakby stało się to wczoraj. Był to zdecydowanie jeden z najlepszych dni w moim życiu.
Dzisiaj byłam z Ginny na Pokątnej. Chociaż data ślubu nie jest nawet ustalona, moja najlepsza przyjaciółka uparła się, żeby już zacząć rozglądać się za suknią ślubną. Oczywiście żadna mi się nie spodobała. Było kilka naprawdę ładnych, ale nie znalazłam TEJ sukni. Za to Ginny już upatrzyła sobie z tysiąc sukienek dla niej. Cała ona. Ale za to ją uwielbiam.
Kiedy Ginny musiała pójść, ze względu na swój trening, udałam się do biblioteki, która znajduje się naprawdę blisko Pokątnej. Oczywiście czytałam już kilka książek dotyczących organizacji wesela, ale ich nigdy za mało. Mam już tyle ciekawych pomysłów, że aż trudno mi się na coś zdecydować.
Zaraz wraca Draco, więc będę musiała porozmawiać z nim na temat daty naszego ślubu. „Naszego ślubu” – chyba nigdy nie znudzą mi się te dwa wyrazy. Czas na ustalanie!
Na samo wspomnienie o tamtej rozmowie, kilka łez spłynęło mu po policzkach. Chyba przez godzinę dyskutowali nad samym miesiącem, a do dokładnego dnia nawet nie doszli. Było to dzień przed tamtym dniem. Powoli, ze strachem, Draco przekręcił kartkę. Bał się tego, co może tam przeczytać, ale z drugiej strony chciał jak najszybciej dowiedzieć się, co dokładnie się stało. Mimo, że ucieczkę Hermiony praktycznie odrzucił, przerażała go myśl że to częściowo przez niego jego ukochanej nie było teraz przy nim.
Boję się. Nie wiem co się dzieje. Przed chwilą z domu wyszedł Lucjusz. Dał mi on jakiś przeklęty eliksir. Nie pamiętam już jego nazwy. Zmusił mnie on do jego wypicia
i z uśmiechem na twarzy zostawił mnie tutaj. Wcześniej rzucił na dom jakieś nieznane mi zaklęcia i nie mogę nawet z niego wyjść. Najbardziej przeraża mnie to, że mam wrażenie, że coś się dzieje z moimi wspomnieniami.
Draco, piszę to dla ciebie. Jeśli to czytasz, to znak, że coś mi się stało. Proszę, musisz mi pomóc. Właśnie próbuję przypomnieć sobie moje dzieciństwo, ale nie mogę. Nie mam tych wspomnień! Tak jakby ono nie istniało! Nie wiem, co się ze mną dzieje. Muszę schować mój dziennik na wypadek, gdyby Lucjusz tu wrócił. Nie może on go znaleźć,
bo wtedy go zniszczy, aby nie było dowodów przeciwko niemu.
Czuję się, jakbym straciła część mojego życia. To okropne uczucie! Teraz nie mogę już przypomnieć sobie momentu, kiedy dostałam mój list do Hogwartu. Żadne znane mi zaklęcia nie pomagają! Muszę skorzystać z okazji, że jeszcze pamiętam ostatnie wydarzenia, więc już kończę. Muszę za wszelką cenę schować ten dziennik.
Jestem już w Twoim gabinecie. Ból głowy jest nie do zniesienia. Właśnie znalazłam trochę wolnego miejsca w jednej z szuflad w twoim biurku.
Kocham Cię Draco. Zawszę będę.
*******************
Rozdział nie jest specjalnie długi, ale następny prawdopodobnie będzie dłuższy :) Mam nadzieję, że ten wam się spodobał :) I bardzo proszę o komentarze, ponieważ dają one motywację i naprawdę to świetne uczucie, kiedy wiesz, że coś co piszesz podoba się innym :) Wszystkim komentującym ogromnie dziękuję :*
[edit] Mam problemy z wyglądem notki :/ Przepraszam za to tło :/