- Mogę jakoś pomóc? – usłyszała nagle tak dobrze jej znany głos. Łzy napłynęły jej do oczu gdy spojrzała na swoją najlepszą przyjaciółkę wpatrującą się w nią z ciekawością.
- Nie, dziękuję – odpowiedziała po chwili wahania drżącym głosem. – Po prostu pomyliłam panią z kimś innym. – odpowiedziała i szybko oddaliła się o kilka kroków. Otarła łzy, które popłynęły po jej policzkach gdy szatynka odwróciła się do stojącego obok niej mężczyzny, jak gdyby nikt do niej przed chwilą nie podszedł. Jakby nic się nie stało. Nadal jednak stała blisko Hermiony, więc postanowiła, że będzie ją śledzić i podsłucha jej rozmowę z brunetem, który obejmował ją w pasie.
- Myślę, że powinnaś zrobić sobie dzisiaj wolne – zaproponował mężczyzna.
- Nie mogę wziąć sobie wolnego, przecież dobrze o tym wiesz – od razu odpowiedziała szatynka.
- Musisz odpocząć. Zrobiłaś dzisiaj coś niezwykle odważnego i całkowicie zasługujesz na to, aby zostać w domu.
- Matt, dobrze wiesz że księgarnia jest moim drugim domem. Nawet jeśli mam odpoczywać, to tylko tam – powiedziała stanowczym głosem.
- No dobrze – odpowiedział zrezygnowany. – A mogę cię przynajmniej odprowadzić?
Ginny została trochę w tyle, ponieważ nie chciała zostać przyłapana. Szła kilka metrów za parą starając się wtopić w tłum obecny na ulicy. Przez ten czas zaczęła się zastanawiać jak podać Hermionie eliksir, aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Jednocześnie starała się powstrzymywać łzy napływające litrami do jej brązowych oczu. Nie mogła pogodzić się z tym, że przez czyjeś idiotyczne poglądy straciła tak ważną w swoim życiu osobę.
Po kilku minutach zauważyła, że para zatrzymała się przed dużą kamienicą. Prawdopodobnie była ona dość stara, jednak ktoś bardzo dbał o to, aby z zewnątrz wyglądała na nową. Na parterze od strony ulicy znajdowało się kilka małych sklepików, w tym wspomniana przez szatynkę księgarnia. Gdy Ginny zobaczyła jej nazwę, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Napis „Esy i Floresy” znajdujący się na dużym oknie sprawił, że rudowłosa od razu przypomniała sobie te wszystkie razy, kiedy razem z Hermioną kupowały tam książki. W kobiecie ponownie odżyła nadzieja na to, że przyjaciółka jednak posiada choć część wspomnień ze swojego poprzedniego życia. Chowając się za słupem z ogłoszeniami chciała, aby ten cały Matt już sobie poszedł. Po chwili zobaczyła jak mężczyzna składa na ustach szatynki długi pocałunek po czym odchodzi w nieznanym jej kierunku. „Biedny Draco” – pomyślała, mimo że nigdy nie przepadała za blondynem. Wiedziała jednak, że poza Hermioną nie ma nikogo bliskiego. Z resztą skoro będą musieli czekać rok, aż nareszcie wszystko będzie jak dawniej, to jej będzie łatwo nawiązać z nią nić przyjaźni i wejść do jej życia. Ale Draco będzie najtrudniej, ponieważ nie ma nic gorszego niż widok ukochanej osoby będącej z kimś innym. Ginny już dawno się o tym przekonała, jeszcze za szkolnych czasów.
Kiedy szatynka zniknęła za drzwiami do prawdopodobnie swojej księgarni, rudowłosa podeszła bliżej do budynku. Nagle w oczy rzuciła jej się kartka przyczepiona na okna:
Poszukiwany pracownik!
Nie mogło być lepszej okazji do nawiązania kontaktu z Hermioną niż praca z nią, dlatego Ginny od razu wiedziała, co zrobić. Tydzień temu skończył jej się kontrakt na granie w drużynie Harpii z Holyhead, którego jeszcze nie przedłużyła. Zresztą nie była nawet pewna, czy chce to zrobić. Kochała Quidditch, była w świetnej formie, ale coraz częściej z Harrym zastanawiali się nad dzieckiem. Od zawsze wiedziała, że chce zostać matką, ale kariera sportowa jej to do tego czasu uniemożliwiała. Oczywiście nie była ona dla niej najważniejsza, ale chciała też, żeby jej dziecku niczego nie brakowało. Dodatkowo czekali aż zostaną złapani wszyscy śmierciożercy, a przynajmniej ich znaczna większość, ponieważ nie chcieli aby było w jakimkolwiek stopniu zagrożone.
Rudowłosa wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi do księgarni. Była bardzo zestresowana i miała wrażenie, że jej twarz jest jeszcze trochę zaczerwieniona on płaczu. Jednak była w końcu w Gryffindorze. Dlatego też od razu po przekroczeniu progu skierowała się w kierunku Hermiony.
- Dzień dobry – usłyszała przyjacielski głos należący do szatynki. – Czym mogę służyć?
- Jestem tutaj w sprawie ogłoszenia o pracę. Jest ono jeszcze aktualne?
- Oczywiście – odpowiedziała od razu z wyczuwalną ulgą w głosie. – Już się bałam, że nikt się nie zgłosi. Nazywam się Emma Watson – dodała i wyciągnęła dłoń do rudowłosej.
- A ja Ginny Potter. Bardzo miło mi panią poznać – odpowiedziała po dłuższej chwili, ponieważ musiała zapanować nad swoim głosem kiedy usłyszała ”imię” Hermiony.
- Mów mi Emma. Jesteśmy przecież w podobnym wieku i mamy razem pracować - odpowiedziała szatynka szerokim uśmiechem na twarzy. – No to Ginny, skoro chcesz tutaj pracować to musimy się lepiej poznać. Kawa czy herbata?
~*~
- Dobry wieczór Draco – powiedziała rudowłosa gdy tylko właściciel domu otworzył drzwi. Mimo tego, że Hermiona jej nie pamiętała, była szczęśliwsza niż kiedykolwiek przez ostatnie dwa lata. Podczas rozmowy z szatynką, która bardzo się przeciągnęła, wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Jej najlepsza przyjaciółka była taka jak zawsze, mimo tego że nie znała swojej nowej pracowniczki.
- Co tutaj robisz, Potter? – zapytał zdziwiony obecnością kobiety blondyn. Od ich ostatniego spotkania wyglądał jeszcze gorzej. Jego włosy były zdecydowanie za długie, krótki zarost zaczął przeradzać się w brodę i już z daleka można było wyczuć zapach alkoholu. Mężczyzna nie mógł poradzić sobie z zaistniałą sytuacją i mimo ich prób nic się nie zmieniało.
- Znalazłam ją Draco, znalazłam Hermionę. – odpowiedziała szybko rudowłosa. W oczach Malfoya od razu pojawił się błysk, którego nie było tam od dawna. Natychmiast się wyprostował i już chciał wyjść na dwór, kiedy Ginny go powstrzymała.
- Na co jeszcze czekamy? – zapytał niecierpliwie. – Powiedz gdzie jest, proszę. Ja muszę ją zobaczyć, chociaż tylko na chwilkę. – mówił błagalnym głosem. Chciał znów mieć ją przy sobie i już nigdy nie wypuszczać ze swoich objęć.
- Jest jedna, bardzo ważna, sprawa Draco – zaczęła smutnym głosem. – Eliksir zadziałał i Hermiona nie pamięta nic a nic. Myśli, że nazywa się Emma Watson, ale…
- No i co z tego?! – zapytał już zniecierpliwiony blondyn. Z każdą sekundą coraz bardziej ponownie ujrzeć ukochaną. Dobrze wiedział jak działa mikstura więc nie widział sensu w tym, aby teraz czekać
i tracić tak cenny dla niego czas.
- To z tego Draco, że ma narzeczonego.
~*~
Tajemniczy blondyn już od godziny siedział w restauracji i przez ten czas zamówił tylko dwie szklanki mocnego alkoholu. Jego wzrok co chwila kierował się w stronę stolika znajdującego się na drugim końcu sali. Para, która przy nim siedziała, była wpatrzona w siebie jak w obrazek i co chwila można było usłyszeć perlisty śmiech brązowookiej szatynki oraz towarzyszącego jej bruneta. Dla Draco patrzenie na zakochaną parę było jak tortura, ale jednocześnie sam fakt przebywania w jednym pomieszczeniu ze swoją ukochaną sprawiał, że nie mógł wrócić do domu, w którym i tak wszystkie jego myśli skupiały się wokół jednej osoby. W ten sposób przynajmniej wiedział, że jest bezpieczna, co stanowiło dla niego największy priorytet.
Podczas spotkania, które odbyło się dwie godziny wcześniej, razem z resztą ustalili, co teraz będą robić. Ginny miała pracować z Hermioną i po jakimś czasie zaprosić ją na obiad. Tam miała ona spotkać Harry’ego i Rona, którzy przecież należeli do rodziny jej nowej pracownicy. W pewnym momencie ”przez przypadek” miał do nich wpaść ”przyjaciel rodziny”. Jednak blondyna nawet w najmniejszym stopniu nie zadowolił ten plan. Czekać tak długo? To nie było w jego stylu. Dlatego teraz od godziny siedział w tej malutkiej restauracji i dobrowolnie poddawał się torturom.
Pozostawała tylko sprawa rodziców szatynki. Nie wiedzieli oni jeszcze o tym, że ich córka została znaleziona. Tę informację miał im przekazać Draco, ale nie chciał on tego robić, zanim nie wymyśli, jak włączyć ich do życia ich córki. Przecież to oni zasługiwali na to najbardziej. Z tego co dowiedziała się Ginny, Hermiona myślała że wychowywała się w domu dziecka a jej rodzice musieli ją oddać tuż po urodzeniu. Kiedy skończyła 18 lat, miała zacząć studiowanie literatury na jakimś mugolskim uniwersytecie. Przez ten czas miała też pracować na pół etatu w bibliotece uniwersyteckiej. Następnie przez kilka lat pomieszkiwać w Londynie po czym wynieść się do niewielkiego miasteczka na południu Wielkiej Brytanii. Najgorsze było to, że kilka kilometrów dalej znajdowała się rezydencja Malfoyów, którą jako pierwszą przeszukiwali Draco i Ron. Dla blondyna był to kolejny powód, by obwiniać siebie o zaistniałą sytuację. Wmawiał sobie, że mógł temu w jakiś sposób zapobiec, w jakiś niemożliwy sposób powstrzymać Lucjusza. Wtedy nie musiałby patrzeć na swoją ukochaną będącą z kimś innym.
~*~
- To straszne, że są osoby które muszą oddać swoje dzieci ze względu na własnych rodziców – powiedziała Hermiona czytając Proroka Codziennego a dokładnie artykuł o znanej zawodniczce Quidditcha, której niedawno udało się odnaleźć rodziców. Według autora zostali oni do tego zmuszeni przez dziadków szukającej, ponieważ oboje dopiero co skończyli naukę w Hogwarcie. Na szczęście rodzinie udało się odnaleźć. – Jakbym ja była na miejscu tej kobiety to wybaczyłabym moim rodzicom, że mnie oddali – stwierdziła szatynka.
- Ja nie wiem, czy byłbym do tego zdolny. Przez całe dzieciństwo wychowujesz się bez rodziców po czym, gdy już jesteś dorosły i się z tym wszystkim uporałeś, na nową rozdrapują dopiero co zarośnięte rany.
- Ale z drugiej strony potem masz z powrotem swoich rodziców. Z resztą to nie była ich wina, że ciebie oddali, ponieważ zostali do tego zmuszeni. Przez całe życie żyli z wyrzutami sumienia i codziennie zamartwiali się, czy jesteś szczęśliwy i bezpieczny – wdała się w dyskusję Hermiona, ale Draco widząc, że ma ona w planach zalanie go toną argumentów, postanowił zakończyć ten dość smutny temat.
- Nawet nie wiesz, jak ślicznie wyglądasz, kiedy zastanawiasz się na doborem najlepszej argumentacji – zaczął blondyn i już pochylał się w kierunku ukochanej, kiedy ta przywróciła go do rzeczywistości.
- Malfoy, za dziesięć minut mamy być u moich rodziców a ty nadal nie jesteś ubrany! – zarzuciła mu, kiedy spojrzała na zegarek. Sama była już od pół godziny gotowa i właśnie czekając na blondyna zajęła się przeglądaniem gazety.
- Granger, przecież już prawie jestem gotowy. Ale jeśli chcesz to mogę w ogóle pójść w samych bokserkach, albo nawet i bez. Sama mówiłaś, że … - zaczął żartować arystokrata, kiedy mocno zdenerwowana już szatynka przerwała mu w jego wywodach na własny temat.
-Malfoy!
~*~
Blondyn wiedział już, co zrobić. Z pomocą Harry’ego, który bez problemu mógł załatwić wszelkie fałszywe dokumenty, Hermiona z powrotem będzie miała swoich rodziców. Dobrze też wiedział, że dla państwa Granger nie ma teraz nic ważniejszego niż odzyskanie swojej córki z powrotem. W ten sposób wszyscy byliby szczęśliwi. Już nie mógł się doczekać aż przekaże tę ”dobrą” nowinę rodzicom ukochanej, ponieważ przez ten ostatni czas bardzo się z nimi zżył i nawet zaczął ich traktować trochę jak swoją przyszywaną rodzinę.
Draco spojrzał na znajdującą się w kieszeni jego kurtki buteleczkę z eliksirem, który miał zatrzymać działanie eliksiru. Jak tylko dowiedział się o ”genialnym” planie Ginny, skontaktował się z profesorem Slughornem. Ten szybko przygotował dla niego miksturę i dokładnie obliczył, ile zajmie przygotowanie drugiego wywaru. Akurat nadarzyła się idealna okazja, ponieważ Hermiona poszła do łazienki a jej narzeczony był zajęty rozmową z osobami znajdującymi się przy stoliku obok i na szczęście siedział plecami do ich zamówienia, jednocześnie zasłaniając widok swoim rozmówcom. Blondyn szybko wstał i idąc do toalety niespostrzegalnie dolał eliksir do filiżanki z herbatą należącą do szatynki. Po chwili wyszedł z męskiej łazienki i jak gdyby nic się na stało wrócił do swojego stolika. Dopijając swoją szklankę z mugolską whisky widział, jak jego ukochana wypija swój napój. Gdy po kilku minutach wyszła z restauracji razem z brunetem, Draco uregulował swój rachunek i po chwili teleportował się do swojego domu. To miała być pierwsza noc, którą po dwóch latach mógł przespać spokojnie.
~*~
Po powrocie z restauracji od razu udała się do swojego mieszkania. Była padnięta i całkowicie wykończona. Po szybkim prysznicu od razu wskoczyła do ciepłego łóżka i po kilku minutach już spała.
Na początku jej sen był miły i przyjemny. Spacerowała po dziwnie znajomych jej błoniach, chociaż nie pamiętała gdzie się one znajdowały. Siedziała nad jeziorem i patrzyła na stojący niedaleko niego duży, stary zamek z licznymi wieżyczkami. Miała wrażenie, że gdzieś już go widziała, ale tak jak z błoniami, nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Nagle zaszło słońce. Dookoła zapanował mrok. Zaczęła słyszeć liczne wrzaski przepełnione cierpieniem. Chciała zacząć uciekać, ale nie mogła ruszyć się z miejsca. Dochodziły do niej odgłosy bitwy, zamek świecił się od wielu kolorowych błysków. Nie wiedziała skąd one pochodziły. Próbowała się obudzić, ale nie mogła. Widziała, jak ściany budynku się niszczą. I nagle przed oczami pojawiła się jej jakaś twarz. Niby znajoma, ale nie wiedziała do kogo należy. Obudziła się. Jedyne co zapamiętała, to stalowoszare oczy przepełnione smutkiem
i cierpieniem.