Wszystko poszło po jej myśli. Po rozmowie z właścicielem mieszkania podpisała niezbędne dokumenty i zapłaciła jako zaliczkę czynsz za najbliższe trzy miesiące. Mogła wprowadzić się od razu. Dostała też wszystkie klucze, które teraz znajdowały na stole w kuchni. Nareszcie mogła zacząć wszystko od nowa.
~*~
Kiedy Draco teleportował się przed dom od razu zauważył dwóch mężczyzn ubranych w czarne garnitury oraz posiadających wszyty na marynarce symbol Ministerstwa Magii. Stali oni tuż przed jego drzwiami wyraźnie czekając na jego powrót. Gdy tylko zobaczyli blondyna zmierzającego w ich stronę na ich twarzach można było wyczytać ulgę. Czekali już na młodego Malfoya od godziny.
- Dzień dobry – powiedzieli w tym samym momencie nieznajomi.
- Dzień dobry – odpowiedział nadal zdziwiony ich obecnością blondyn. Po chwili pomyślał, że może są oni tutaj ze względu na jego narzeczoną. Na samą myśl, że to jest powód ich obecności poczuł szczęście, że miał aż ochotę ich obu uścisnąć. – W czym mogę panom służyć?
- Mamy dla pana ważną wiadomość, panie Malfoy. Może lepiej, abyśmy weszli do środka. – wyjaśnił wyższy z mężczyzn.
- Jeśli tak, to zapraszam – odpowiedział Draco. Był zły na mężczyzn, że tak długo to wszystko przeciągają, ale musiał zachowywać się zgodnie z wymogami kulturalności. Tak postępował w pracy i już się do tego przyzwyczaił. W Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów nie można było sobie pozwolić na chociażby malutki nietakt. Ale tu przecież chodziło o Hermionę, a tak przynajmniej zakładał i nie dopuszczał innego powodu. Mimo, że od jej zniknięcia nie minęły nawet pełne 2 dni, czuł się jakby nie było jej latami!
Gdy trójka mężczyzn weszła do środka, gospodarz wskazał im drogę do salonu. Wszyscy usiedli i jako pierwsi przemówili wysłannicy Ministerstwa:
- Mamy dla pana smutną wiadomość, panie Malfoy – tym razem pierwszy odezwał się niższy
z mężczyzn. Gdy blondyn to usłyszał, jego oddech zamarł. Dopiero wtedy dopuścił do głowy czarne myśli. A co jeśli coś jej się stało? A może jest w śpiączce? A może…
- Dzisiaj, o godzinie 13:23 w rezydencji Malfoy Manor na skutek klątwy Lentum Mortis zmarł Lucjusz Malfoy, urodzony 19 stycznia 1954 roku w…
Draco już nie słuchał, co mówił do niego wysłannik Ministerstwa. Lucjusz Malfoy nie żył. Mimo tego, że ojciec nigdy nie okazywał mu za wielkiej ojcowskiej miłości. Mimo, że przez niego Hermiona została porwana, załamał się.
W tym momencie Draco Lucjusz Malfoy został sam na tym pełnym cierpienia świecie.
~*~
- Małżeństwem!? – oboje zareagowali w tym samym momencie. Draco zakrztusił się pitą przez niego kawą. Hermionie wypadło z rąk ciastko, które właśnie zamierzała zjeść. Oboje popatrzyli na Ministra Magii, jakby ten postradał wszystkie zmysły. Pierwszy wstał i zareagował Malfoy:
- Ja i Granger mamy udawać małżeństwo!? Nie zgadzam się.
- Panie Ministrze, czy pan powiedział małżeństwo!? On miałby udawać mojego męża!? – dołączyła się do niego Hermiona.
- Nigdy bym się z nią nie ożenił!
- On jest ostatnią osobą, z którą mogłabym się związać. Nawet na niby!
-To jest przesada! Rezygnuję!
- Nie mogę wziąć udziału w tej misji, jeśli on ma być moim udawany mężem!
Przekrzykiwali tak się siebie nawzajem a Kingsley patrzył na nich ze spokojem. Słyszał plotki o tym, że ta dwójka nienawidzi siebie od 11 roku życia. Spodziewał się więc takiej reakcji. Ba, nawet sam by tak pewnie teraz krzyczał. Jednak dla dobra całej misji będą musieli się poświęcić. Tu chodziło o dobro całego kraju, jeśli nie świata!
Gdy minęło kilka minut i gościom Ministra skończyły się argumenty, zauważyli oni, że Kingsley siedzi niewzruszony ich krzykami i spokojnie się im przygląda. Poczuli się naprawdę głupio. Na policzkach Hermiony pojawiły się nawet czerwone rumieńce. Oboje jak najszybciej usiedli ponownie na swoich miejscach. Uświadomili też sobie, że krzykami nic nie osiągną, ponieważ decyzja już dawno zapadła.
- Będziecie udawać małżeństwo – powtórzył Minister. – Pojedziecie do Wighton jako młoda para, która postanowiła odetchnąć od wiecznego hałasu i zgiełku w Londynie. Po jakiś dwóch tygodniach, kiedy część mieszkańców oswoi się z waszym przybyciem, zaczniecie szukać śladu śmierciożerców. Macie to robić powoli. Nie możecie wzbudzać podejrzeń. - Kingsley na chwilę zrobił przerwę i spojrzał na zegarek. – Ja muszę was opuścić, ponieważ właśnie zaczyna się głosowanie w sprawie ustaw, na którym muszę być obecny. Wszystko wyjaśni wam jeden z pomysłodawców tego planu.
W tym momencie otworzyły się drzwi do gabinetu i do pokoju wszedł Harry Potter.
~*~
Minął miesiąc odkąd Hermiona zniknęła, a oni nadal stali w miejscu! Harry był na siebie strasznie zły, że jeszcze nie odkrył gdzie jest jego najlepsza przyjaciółka. Przecież był aurorem! Już dawno powinien ją znaleźć i wszystko powinno wrócić do normy! Jednak jak na złość byli od niej bardzo daleko. Kiedy przeszukali już wszystkie rezydencje należące do Malfoyów, skończyły im się pomysły. Umieszczone w Proroku Codziennym, porozwieszane po wszystkich magicznych ulicach w całej Wielkiej Brytanii ogłoszenia w ogóle nie pomogły. Co jakiś czas odbierali telefony o rzekomym pobycie szatynki, ale żadne informacje nie okazały się być prawdziwe. Ron już nie żartował, Ginny się nie śmiała i nie miała swojego pięknego uśmiechu na twarzy, Malfoy się całkowicie załamał i kiedy nie szukał Hermiony, topił swoje smutki w Ognistej. Harry reagował podobnie na nieobecność swojej najbliższej przyjaciółki. Wraz z nią zniknęła część nich samych.
Jak tylko pojawiali się w domu byłego Ślizgona i Gryfonki, można było wyczuć wszechobecną pustkę. Nawet rośliny wyczuwały, że coś było nie tak i mimo zaklęć rzucanych przed blondyna, kwiaty powoli więdły. A w pokoju, który służył parze za wspólną sypialnie, powoli zaczynał zalegać kurz, ponieważ Draco nie mógł znieść zapachu Hermiony, którym to pomieszczenie było całkowicie przesiąknięte. Gdy tylko go czuł, w jego oczach pojawiały się łzy i ogarniała go prawdziwa rozpacz. Blondyn kompletnie nie radził sobie z zaistniałą sytuacją.
Draco Lucjusz Malfoy nadal był sam w tym pełnym cierpienia świecie.
~*~
-Harry!? To był twój pomysł!? – zaczęła krzyczeć szatynka jak tylko Minister wyszedł ze swojego gabinetu. Jej gniew od razu powrócił i to ze zdwojoną siłą. Podeszła do bruneta i zaczęła nim potrząsać. – Jak! Mogłeś! Mi! To! Zrobić! Ja! Się! Pytam! Jak!
Wybraniec, gdy Hermiona skończyła krzyczeć, położył swoje ręce na jej ramionach
i odpowiedział:
-Hermiono, musiałem kogoś znaleźć…
-Potter, Potter, Potter – zaczął Draco. – Czy ty przez ten cały czas nic nie zmądrzałeś?
-Daruj sobie Malfoy – odparł lekko zdenerwowany auror. Nie miał ochoty na przekomarzanie się
z blondynem. – Hermiono – zwrócił się do najbliższej przyjaciółki – wybacz, ale jesteś najlepszą osobą, która mogłaby wykonać co zadanie. Przepraszam, naprawdę, ale musiałem to zrobić. A udając małżeństwo będziecie mieć lepsze alibi i będziecie wzbudzać mniej podejrzeń. Hermiono, usiądź to wszystko wam dokładnie wyjaśnię.
~*~
Minął dokładnie rok. 365 dni. 8760 godzin. 525600 minut. Pustka w jego sercu z każdą sekundą robiła się coraz większa. Wszystko mu o niej przypominało. Jego ulubiony krawat, który dostał od niej z okazji Mikołajek, popularnego mugolskiego święta. Srebno-zielone spinki do koszuli, które dała mu z okazji jego urodzin. Nawet zegar, który znajdował się kuchni i odliczał kolejne sekundy bez niej przypomniał mu o jego ukochanej. Tak bardzo chciał działać! Dla niej byłby w stanie zrobić wszystko, pójść wszędzie. Nie miał jednak żadnego pomysłu gdzie zacząć! Już dawno skończyły im się wszystkie pomysły. Był na siebie tak bardzo zły! Za to, że nic nie wymyślił, że nie ma żadnego planu. Za to, że nie był w stanie jej obronić, zapewnić bezpieczeństwa. Za to, że to jego zmarły ojciec sprawił, że nie była teraz przy nim. Dałby wszystko, aby chociaż przez chwilę móc trzymać ją w swoich ramionach, by móc poczuć jej usta, by chociaż przez chwilkę usłyszeć jej głos.
Automatycznie znalazł się przy barku, który ostatnio stał się jego najlepszym przyjacielem. Ognista była teraz jego jedynym pocieszeniem. Dzięki niej choć przez chwilę mógł zapomnieć
o swoim cierpieniu. I chociaż był na siebie tak bardzo zły za to, co robi, nie mógł przestać. To stało się od niego silniejsze. Sytuacja go przerosła. Najpierw porwanie Hermiony, potem śmierć ojca. Chociaż starał się nie żałować Lucjusza za to, co zrobił szatynce, nie mógł tak po prostu zapomnieć o tym, że został ostatnim żyjącym Malfoyem.
Pod wpływem impulsu chwycił do połowy pustą butelkę po alkoholu i z całej siły wrzucił ją do kominka. Ogień natychmiast stał się większy aby po kilku sekundach powrócić do swojego poprzedniego stanu. Draco jeszcze przez chwilę wpatrywał się w płomyki z lekkością przemykające po drewnie by następnie skierować się po kolejną butelkę Ognistej. W jego oczach można było dostrzec rozpacz a po jego twarzy spłynęła pojedyncza łza. To nie był już ten sam blondyn co kiedyś.
~*~
- Za pięć dni, kiedy Hermiona weźmie wolne, pojedziecie pociągiem w kierunku Oakham, który odjeżdża z King’s Cross Station o godzinie 14:30. Wysiądziecie na stacji Wighton Station i udacie się do waszego tymczasowego domu. Adres damy wam razem z biletami na pociąg w dniu wyjazdu, aby zminimalizować ryzyko, że wpadnie on w niepowołane ręce. Nie możecie się tam od razu teleportować, aby nikt nie usłyszał dźwięku i nie nabrał podejrzeń. Pamiętajcie też, że nie możecie wyjechać z miasta bez wcześniejszej zgody Ministra bądź mojej. Poza waszym lokum musicie zachowywać się jak prawdziwe małżeństwo. A teraz najważniejsza sprawa – wasz kamuflaż.
Kiedy Harry mówił plan, Hermiona wpatrywała się w niego uważnie i nie mogła przeoczyć tego jak zmieniała się jego postawa i głos kiedy wszystko tłumaczył. Nie był wtedy Harrym Pottere - jej najlepszym przyjacielem, ale Harrym Potterem - jednym z najlepszych aurorów w Ministerstwie. Za to Draco zyskał kolejny argument za tym, że Wybraniec jest idiotą i patrzył na niego z lekką kpiną.
- Jest to tajny eliksir – zaczął Potter. – Wie o nim tylko Biuro Aurorów. Nazywa się Eliksir Possent Camouflage i pozwala na lekką zmianę rysów twarzy, koloru oczu i włosów. Jego efekt trwa tydzień, dzięki czemu jest naprawdę małe ryzyko że zostanie się zdemaskowanym. Jest to możliwe tylko wtedy, kiedy eliksir przestanie działać i gdy druga osoba wie, że został użyty i zna ona dokładny wygląd przed zażyciem. Macie jakieś pytania dotyczące kamuflażu?
- Czy mamy wpływ na to, jak będziemy wyglądać? – zapytał po dłuższej przerwie Draco. Trudno mu było pytać o cokolwiek Pottera. To było poniżej jego szlacheckiej godności. Jednak ciekawość zwyciężyła.
-Niestety nie, ale nad tym pracujemy – odpowiedział brunet. – Hermiono, a ty chcesz coś wiedzieć?
- Nie, Harry. Ja w przeciwieństwie do niektórych – tu zrobiła przerwę i spojrzała na blondyna – nie dbam na pierwszym miejscu o wygląd.
- Bo i tak wszystkie twoje wysiłki wychodzą na nic – odparował Malfoy.
- Ja przynajmniej nie muszę się zniżać do twojego poziomu i prosić innych o pisanie dla mnie przemówień.
- A ja…
-Skończcie już z tymi dziecinnym zachowaniem! – przerwał zdenerwowany Harry. Gdyby nie działo się to podczas pracy sam by się przyłączył, jednak teraz nie było na to czasu.
Draco i Hermiona automatycznie przerwali i ze zdziwieniem patrzyli na Wybrańca. Oboje się tego po nim nie spodziewali. Kolejny raz ktoś zwrócił im uwagę i raniło to ich dumę. Popatrzyli na siebie morderczym wzrokiem.
- Dostaniecie telefony komórkowe. Hermiono, aby nie tracić teraz czasu nauczysz Malfoya wszystkiego w pociągu. Całą elektronikę, pieniądze i inne potrzebne rzeczy dostaniecie w dzień wyjazdu razem z biletem. To wszystko jeśli chodzi o szczegóły. Mam nadzieję, że wszystko zrozumieliście. Malfoy, możesz już iść.
Blondyn bez pożegnania wyszedł z gabinetu. Miał już dość dzisiejszego dnia. Hermiona za to podeszła do swojego przyjaciela.
- Ginny i Ron wiedzą o misji? – zapytała.
- Na szczęście tak – odpowiedział Harry a Hermiona wydała z siebie odgłos ulgi.
- To dobrze. Trudno byłyby mi zataić przed nimi to wszystko.
- Mi też Hermiono, mi też.
I pamiętajcie, CZYTAM = KOMENTUJĘ!